Miłować, Walczyć!

MG Big Bang – Kompozycja z Toporłów 2017
Dear PINK’s
W Zamku Ujazdowskim otwiera się dziś wystawa Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku, na której miałem, wespół z Jackiem Staniszewskim, satysfakcję zaaranżować otwierającą salę poświęconą fenomenowi Stacha z Warty. Poniżej kilka słów wprowadzenia:
Zaaranżowanie sali poświęconej Stanisławowi Szukalskiemu na wystawę Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku („późna polskość” to pojęcie zapożyczone z tekstów Tomasza Kozaka) było dla mnie wyzwaniem tyleż niecodziennym, co atrakcyjnym – również ze względów osobistych. Stachem z Warty zainteresowałem się jeszcze jako chłopaczek: w „Przekroju” z 1957 roku znalazłem kilka reprodukcji jego prac, a mój dziadek – JWG – wielbiciel wszelkiego rodzaju kuriozów, wspierał tę fascynację, zdobywając dla mnie w antykwariatach i na aukcjach rarytasy bibliofilskie, które wzbogacały moją kolekcję szukalscianów. Jako osiemnastoletni młodzieniec wybrałem się „z pielgrzymką” do Krzemienicy pod Łańcutem, aby odwiedzić sędziwego Franciszka Frączka – Słońcesława z Żołyni – jednego z ostatnich żyjących szukalszczyków i przez jakiś czas prowadziłem z nim korespondencję. Równo dekadę później, w 1997, miałem satysfakcję opublikować w „Machinie” artykuł Młot Świat-owieda. Stach z Warty. Arogancja i wyobraźnia, starając się zainteresować szersze grono odbiorców tym ewenementem, który, jak się wydaje, predestynowany jest, by rezonować w uniwersum popkultury.
Stach z Warty to postać kontrowersyjna i wielowymiarowa. Rzeźbiarz, rysownik, kaligraf, lingwista, teoretyk, lider, megaloman, fanatyk – każde z wymienionych określeń oddaje jakiś fragment jego nader skomplikowanej osobowości. Jednocześnie pamiętać należy, że jakakolwiek próba odseparowania od siebie tych elementów byłaby zafałszowaniem obrazu – nie sposób analizować fenomenu Szczepu Rogate Serce, próbując oddzielać panslawizm od antysemityzmu, artystę od ideologa, rygor od szaleństwa. Szukalski był samcem alfa do kwadratu, w jego działaniu nie było miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Jeżeli monstrualne ego jest w ogóle cechą charakterystyczną wybitnych artystów, to w wypadku Szukalskiego mamy do czynienia z figurą, której nie zawahałbym się określić jako dyktatora. Natchniony i bezkompromisowy, inspirował, a jednocześnie dominował nad swoimi uczniami. Dorobek jego życia, łącznie ze wszystkimi rysami i ślepymi uliczkami, ma charakter dzieła totalnego. Tym, co sprawia, że mimo licznych potknięć jest do dziś tak niepokojąco atrakcyjny, jest niewiarygodny potencjał ekspresyjny jego twórczości. Szukalski był człowiekiem niezmiernie utalentowanym – jego prace i projekty charakteryzuje tyleż śmiałość, i to zarówno formalna, jak i polityczna, co niezwykła perfekcja wykonania. Ołówek, brąz, alabaster – jakiekolwiek narzędzie czy materiał bierze w swoją dłoń ta krótkopalczasta, tęgoszyja bestia, ulegają jej one i pozwalają się kształtować dowolnie. Élan vital Szukalskiego nie ma sobie równych w historii sztuki polskiej. Tworzy prace zachwycające precyzją wykonania, wielopiętrowe rebusy, projekty natury monumentalnej. Fuzji konceptów i konwencji dokonuje z równą swadą i beztroską z jaką żonglują dziś nimi twórcy anime i mangi. Dysponuje surrealistyczną wyobraźnią ujętą w karby ideologicznych priorytetów. Jest to prawdziwa erupcja form i symboli – zjawisko rzadko spotykane, a nigdy praktycznie nie występujące w kontekście patriotycznym.
Dzieło Szukalskiego opisane zostało już dogłębnie na poziomie historyczno-krytycznym. Doczekał się on szeregu opracowań, z których najważniejsze wydają się te, które wyszły spod piór Lechosława Lameńskiego i Doroty Chudzickiej, jednak, mimo iż romansują z nim od dawna środowiska neopogańskie, pozostaje (w przeciwieństwie do zasymilowanego już na poziomie powszechnym Zbigniewa Beksińskiego czy nieco dziś zapomnianego, lecz jeszcze niedawno szalenie popularnego Franciszka Starowieyskiego) postacią zapoznaną. Nic nie ujmując tym wybitnym fantastom, Szukalski jest postacią zupełnie innego kalibru – nie snuł on swych mar na marginesie rzeczywistości, lecz bezpardonowo próbował ją kształtować. Stach z Warty chciał wymyślić Polskę na nowo – stworzyć dla niej alternatywną mitologię, i to właśnie wydaje mi się zasadniczym argumentem uzasadniającym fakt, iż otwiera wystawę w CSW. Jest to podwójnie interesujące, zważywszy, że choć historia po raz kolejny zatacza koło, buzuje od emocji i obserwować możemy eskalację tyleż czczego patriotyzmu, co brutalnego nacjonalizmu, III RP nie stworzyła silnej tożsamości wizualnej. Jej imaginarium jest wtórne i dosyć mdłe, co uznałbym z rezultat swoistej mentalnej wsobności, charakterystycznej dla środowisk konserwatywnych. Szukalski chciał dać Polsce zupełnie nowy wizerunek – dziwaczny, lecz ekstatyczny, patetyczny, a zarazem fascynujący.
Aranżując salę Szukalskiego, starałem się stworzyć przestrzeń, w której rezonowałby szczególny patos, jaki towarzyszy jego utopii. Jako że niewiele z jego monumentalnych wizji wyszło poza sferę projektów, a te nieliczne, które powstały, pochłonęła wojenna pożoga, było to zdanie dość karkołomne – zdecydowałem się odwołać do środków do pewnego stopnia teatralnych, aranżując coś, co mogłoby być przedsionkiem kancelarii RP – wierzę, że taka forma prezentacji okaże się efektywna i skłoni do różnorodnych, niekoniecznie buńczucznych refleksji.
Maurycy Gomulicki

Stanisław Szukalski Krak Syn Ludoli 1938
Każda opowieść o Stanisławie Szukalskim będzie siłą rzeczy niekompletna. Trudność zbudowania narracji poświęconej temu wyjątkowemu twórcy, stworzenia chronologicznego, linearnego i zwięzłego streszczenia wydaje się odległym echem jego propozycji artystycznej, poznaczonej gęstą siecią splątanych symbolik i w najwyższym stopniu idiosynkratycznej. Banałem byłoby twierdzenie, że to sztuka, która wymyka się jednoznacznym interpretacjom. Często staje ona wręcz w poprzek samej próbie obiektywnego opisu, zdania sprawy z tego, co istotnie widzimy, pomijając już głębsze poziomy intuicyjnego zrozumienia: DLACZEGO to oglądamy? Z jakim porządkiem rzeczy i przedstawień mamy do czynienia? Jaka wizja historycznego mitu jest nam sugerowana?
Nie mniej od własnych wizji artystycznych swoistą enigmą i pułapką interpretacyjną jest sam Szukalski, człowiek licznych talentów, autokratyczny liryk i natchniony utopista, nieodrodne dziecko wieku przełomów estetycznych i historycznych wstrząsów, syn kowala z Gidli, którego Wielkim Planem wieku dojrzałego było stworzenie nowej antropologii ludzkości, ściśle zresztą połączonej z projekcją polskiego mitu. Szukalski przetwarzał tak historię Polski, jak i jej współczesność w specyficzny sposób, łącząc ze swobodą i rozmachem (nierzadko przekraczającym granice twórczej megalomanii) okruchy faktów i elementy czysto imaginacyjne, czego najlepsze dowody przynosi wybór materiałów ikonograficznych towarzyszących pracy Maurycego Gomulickiego.
Niewątpliwa atrakcyjność wizji Szukalskiego na poziomie wizualnym jest tu kontrastowo zestawiona z wątpliwej jakości próbami ideologizacji wielkich legend, wykuwaniem nowej, na wskroś nowoczesnej mitologii państwowej na bazie treści archaicznych, trudnych do przyswojenia i zintegrowania. Paradoksalność, strategia brutalnego kontrastu i poetyka nadmiaru są w rękach Szukalskiego, postrzegającego się w roli odrzucanego geniusza i niekonwencjonalnego wieszcza narodowego, bronią tyleż potężną, co obosieczną. Obcowanie z wyobrażonym światem tego hiperkrytycznego i odrzucającego wszelkie kompromisy twórcy będzie zatem wymagało od widzów otwartości, ale i krytycznego dystansu. Niechaj stanowi on podstawę do formułowania istotnych i wciąż aktualnych pytań, a także osobistych poszukiwań.
Jacek Staniszewski
PINK NOT DEAD! / JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA!
check also:
rozmowa Magdalena Dubrowska Co jest Grane
rozmowa Anna Pajęcka Enter The Room
link do tekstu Ewy Toniak Szum
i dwa krótkie komentarze Jacka Staniszewskiego oraz Tomasza Kozaka
link do tekstu Pawła Rojka Fronda Lux
i dwa krótkie komentarze Jacka Staniszewskiego oraz Tomasza Kozaka
books:
Lechosław Lameński Stach z Warty. Szukalski i Szczep Rogate Serce













