…tajemnicza bogini moich nocy, rękami hymenu podała mi czarę
rozkoszy…

Rhodochrosite Carved Crystal Skull, 3.7″ by Skullis
Dear PINK’s
Pierwszy raz od lat strasznie mi się skomplikowała cmentarna przygoda. Jestem w Meksyku a nie w Warszawie, okoliczności więc wydawałby się idealne do celebracji, miałem nawet jechać do Oaxaca z Michałem i Sheily ale nawał pracy w Kancelarii tudzież mizerna kondycja zdrowotna nie pozwalają mi na to – cóż mam nadzieję wybrać się przynajmniej na Panteón de Dolores z jakim duchem serdecznym i butelczyną zacnego rumu w kieszeni odwiedzić grób Lolity.
Ponieważ w to święto zmarłych nie mogę niestety głośną lekturą uprzyjemniać moim przyjaciołom powązkowskiego spaceru pozwolę sobie ku pokrzepieniu serc przytoczyć kilka fragmencików z Historii Giulia Romati / Księżniczki Monte Salerno (której pałac nota bene wydaje się być godnym Diuka Jana) mam nadzieję, ku państwa przyjemności – do rękopisu wracać można bez końca 🙂
– Panie Romati, księżniczka Monte Salemo poleciła mi pokazać ci wszystkie piękności swej siedziby.
Odpowiedziałem, że sądząc o księżniczce po jej orszaku niewieścim, musi ona przewyższać wszelkie wyobrażenie, jakie można sobie o niej uczynić.
W istocie, przewodniczka moja była tak doskonałej piękności i tak wspaniałej postaci, że zaraz z początku pomyślałem, że kto wie, czy to nie jest sama księżniczka. Zauważyłem także, że nosi na sobie ubiór, jaki spostrzegamy na portretach z przeszłego wieku; sądziłem jednak, że to strój dam neapolitańskich, które wznowiły tę starodawną modę.
Weszliśmy naprzód do komnaty, gdzie wszystko było z lanego srebra. Posadzka składała się ze srebrnych kwadratów, jednych polerowanych, innych matowych. Obicia ścian, także z lanego srebra, imitowały adamaszek: tło miały polerowane, a deseń matowy. Plafon przypominał rzeźbione sufity starych zamków. Lamperie, brzegi obić ściennych, świeczniki, ramy i skrzydła drzwi zadziwiały wykończeniem dłuta snycerskiego.
– Panie Romati – rzekła mniemana dama dworu – zbyt długo zatrzymujesz się nad tymi drobnostkami. Jest to tylko przedpokój przeznaczony dla pieszej służby księżniczki. Nic na to nie odpowiedziałem i weszliśmy do drugiej komnaty, podobnej kształtem do pierwszej, wyjąwszy, że wszystko, co tam było ze srebra, tu było złociste, z ozdobami z tego cieniowanego złota, jakie było w modzie przed przeszło pięćdziesięciu laty.
– Ta komnata – mówiła dalej nieznajoma – należy do szlachty dworskiej, marszałka i innych urzędników naszego dworu; w pokojach księżniczki nie zobaczysz ani złota, ani srebra, panuje tam zupełna prostota – możesz to poznać już z tej sali jadalnej. To mówiąc otworzyła boczne drzwi. Weszliśmy do sali, której ściany pokrywał kolorowy marmur, u sufitu zaś naokoło biegła płaskorzeźba, misternie wyrobiona z białego marmuru. W głębi, we wspaniałych kredensach, stały naczynia z górskiego kryształu i czary z najpiękniejszej indyjskiej porcelany. Stąd wróciliśmy znowu do komnaty dworzan i przeszliśmy do sali bawialnej.
– Oto jest sala – mówiła dama – która bez wątpienia wzbudzi twój podziw.
Rzeczywiście, stanąłem jak osłupiały i począłem naprzód przypatrywać się posadzce, która była ułożona z lapis-lazuli, inkrustowanego kamykami na sposób florencki. Jedna tafla takiej mozaiki kosztuje kilkanaście lat pracy. Wzory tafli tworzyły harmonijną całość i miały wspólny motyw główny, ale przypatrzywszy się bliżej każdej z osobna, spostrzegało się nieskończoną rozmaitość szczegółów, która jednak bynajmniej nie zakłócała wrażenia ogólnej symetrii. W istocie, jakkolwiek deseń wszędzie był jednakowy, tu jednak wyobrażał najpiękniejsze różnobarwne kwiaty, ówdzie muszle połyskujące kolorami tęczy, tam znowu motyle, dalej kolibry. Tak więc najdroższe kamienie posłużyły do naśladowania tego, co w naturze jest najpowabniejsze. W środku tej wspaniałej posadzki widniała
kompozycja z różnobarwnych drogich kamieni, otoczona sznurami wielkich pereł. Cała mozaika wydawała się płaskorzeźbą i jakby rzeczywista, zupełnie tak, jak w mozaikach florenckich.
(…)
Wtedy weszliśmy do sypialni. Była to ośmiokątna komnata z czterema alkowami, w każdej zaś stało obszerne, wspaniałe łoże. Nie było tu widać ani lamperii, ani obić. ani sufitu. Z wytwornym smakiem rozwieszony, pokrywał wszystko muślin indyjski, haftowany w misterne wzory i tak cienki, że można go było wziąć za mgłę, którą sama Arachne sprzędła w lekką tkaninę.
– Po cóż te cztery łoża? – zapytałem.
– Ażeby można się przenieść z jednego na drugie w razie, gdy upał nie dozwala zasnąć – odpowiedziała nieznajoma.
– Ale dlaczegóż te łoża są tak obszerne? – dodałem po chwili.
– Czasami księżniczka, gdy bezsenność ją trawi, ma zwyczaj przywoływania swoich kobiet. Ale przejdźmy do łazienki. Była to okrągła komnata, wykładana perłową macicą ze szlakami z korali. Dokoła sufitu zamiast draperii sznur z wielkich pereł utrzymywał frędzle z klejnotów tejże samej wielkości i wody. Sufit składała jedna wielka szyba szklana, przez którą widać było pływające złote rybki chińskie. Zamiast wanny, w środku komnaty znajdował się okrągły basen, dokoła obłożony sztuczną pianką, pośród której sterczały najrzadsze indyjskie muszle.
Na ten widok nie mogłem już powstrzymać oznak podziwienia i zawołałem:
– Ach, pani, raj ziemski niczym jest w porównaniu z tą cudowną siedzibą!
– Raj ziemski! – krzyknęła młoda kobieta przerażona i prawie z rozpaczą. – Raj! czy mówiłeś co o raju? Proszę cię, panie Romati, nie wyrażaj się w ten sposób, usilnie cię o to proszę; teraz pójdź za mną.
Natenczas przeszliśmy do ptaszarni, napełnionej wszelkimi rodzajami ptaków podzwrotnikowych i wszystkimi miłymi śpiewakami naszego klimatu.
(…)
Natenczas otworzyła drzwi i znaleźliśmy się w obszernych podziemiach, w głębi których połyskiwało jak gdyby srebrne jezioro, które w istocie było z żywego srebra. Księżniczka klasnęła w dłonie i spostrzegłem łódkę, kierowaną przez żółtego karła. Weszliśmy do łodzi i wtedy dopiero poznałem, że karzeł ma twarz ze złota, oczy diamentowe i usta z koralu. Jednym słowem, był to automat, który za pomocą małych wioseł krajał fale żywego srebra z niesłychaną zręcznością i pędził łódkę naprzód. Ten nowego rodzaju przewoźnik wylądował z nami u stóp skały, która otworzyła się, i znowu weszliśmy do podziemia, gdzie tysiące innych automatów przedstawiło nam najdziwaczniejsze widowisko. Pawie roztaczały ogony wysadzane drogimi kamieniami, papugi ze szmaragdowymi piórami ulatywały nad naszymi głowami, Murzyni z hebanu na złotych półmiskach przynosili wiśnie z rubinów i winogrona z szafirów – nieskończona ilość zadziwiających przedmiotów napełniała te cudowne sklepienia, których końca oko nie mogło dojrzeć.
Natenczas, sam nie wiem dlaczego, znowu wzięła mnie chętka powtórzenia tego nieszczęsnego porównania o raju, aby przekonać się, jakie wrażenie słowo to sprawi tym razem na księżniczce.
Ulegając więc nieszczęsnej ciekawości, rzekłem:
– W istocie, można powiedzieć, że pani posiadasz raj na ziemi.
Księżniczka jednak najwdzięczniej mi się uśmiechnęła, mówiąc:
– Ażebyś lepiej mógł sądzić o przyjemnościach tej siedziby, przedstawię ci sześć moich służących.
Przy tych słowach dobyła złoty klucz zza pasa i otworzyła ogromny kufer, pokryty czarnym aksamitem ze srebrnymi ozdobami. Gdy wieko odskoczyło, ujrzałem wychodzącego kościotrupa, który zbliżał się ku mnie w groźnej postawie. Dobyłem szpady, ale kościotrup, wyrywając sobie lewą rękę, użył jej zamiast broni i z wściekłością na mnie napadł. Broniłem się dość dzielnie, gdy wtem drugi kościotrup wylazł z kufra, wyłamał żebro pierwszemu i z całej siły uderzył mnie nim w głowę. Pochwyciłem go za szyję, ale obwinął mnie kościstymi rękoma i chciał powalić na ziemię. Nareszcie zdołałem się go pozbyć, gdy wtem trzeci kościotrup wywlókł się z kufra, i złączył z dwoma pierwszymi. Za nim pokazały się jeszcze trzy inne. Wtedy, nie mając nadziei wyjścia zwycięzcą z tak nierównej walki, padłem na kolana przed księżniczką i prosiłem ją o miłosierdzie.
Księżniczka rozkazała kościotrupom wrócić do kufra, po czym rzekła:
– Romati, pamiętaj, abyś nigdy w życiu nie zapomniał tego, co tu widziałeś.
W tej samej chwili ścisnęła mnie za ramię, uczułem się sparzony aż do kości i zemdlałem.
(…)
*
PINK NOT DEAD!
maurycy

Pink Aragonite Carved Crystal Skull, 5.0″ by Skullis
*
Jan Potocki
Rękopis znaleziony w Saragossie
tekst oparty na przekładzie Edmunda Chojeckiego z roku 1847
przygotował, posłowiem i przypisami opatrzył Leszek Kukulski
Czytelnik, Warszawa, 1965
Wydanie III poprawione
check also:
FOREVER PINK
SWEET SKULL
LACE SKULL
X RAY PINK
NEKRO PINK
REST IN PINK
&
2.8″ Ruby Zoisite Carved Crystal Skull
3.0″ Ruby Zoisite Carved Crystal Skull