Miłość – to jedyne dobrowolne zatracenie jednostki, to jedyna bezbolesna, niewymownie błoga śmierć, której pragnie każde stworzenie w bezbrzeżnej palącej tęsknocie… *

Pink Macro by Nordin Seruyan
Dear PINK’s
Jako że lato mamy w pełnej krasie pozawalam sobie zaserwować kilka przerasowanych, buduarowych rzekłbym, makrofotografii Nordina Seruyana a przy okazji zacytować wybrane fragmenty opisujące cykl przemian i przejmujący rytuał godowy jętki jednodniówki zaczerpnięte z “Miłości w przyrodzie” Wilhelma Bölsche – książki, którą z niekłamaną przyjemnoścą dawkuję sobie na przestrzeni ostatnich tygodni.
Ostatnie gwałtownie następujące linienia przetwarzają ciało z gąsienicy, przystosowanej do życia w głębinie wodnej, na ową kryształowo-jasną postać sylfidy, co, skąpana obecnie w księżycowej światłości, miasto w fali mętnej, mży ponad wodą, jako płynne srebro. Z dawną postacią zewnętrzną znikł jednocześnie naczelny cel dawnego życia – odżywianie się. Delikatne, oskrzydlone ciało nowej jakby istoty nie posiada już zdatnych do użytku narządów trawienia… W nicość zapadły się nagle lata walki niszczycielskiej> natomiast powstały narządy nowe, i widać, jak prężą się pożądliwie na przezroczystym ciele: narządy miłości.
(…)
Dziwny wieczór letni nad rzeką. Upał parny dyszy ponad tobą. Gdzieś w jakiejś oddalonej obłoków warstwie przemknęła skra elektryczna.
Ponad wodami, zapadającemi w ciemność, wisi księżyc, jak kwiat maku o groźnej, czerwonej barwie.
Jest to chwila zmartwychwstania dziwnego rodu zwierzęcego. Bez dźwięku, niby duchy, wyłaniają się ponad falę drobniutkie, delikatne postaci, tak delikatne i przezroczyste, jak gdyby każda, utkana była wyłącznie z najdrobniejszego pyłku bezbarwnego światła.
Nasamprzód jest ich tylko kilka, które jakoś giną w oparze; później jest ich coraz więcej, jest ich wiele, wreszcie tysiące, mirjady, jak gdyby szara fala stałą się nagle wiośnianym, pełnym kwiecia drzewem z którego sypią się naokół niezliczone śnieżnobiałe płatki kwietne…
(…)
Pobłyskują srebrne skrzydełka, powiewają niby zasłony wiotkie z perłowej macicy, toną, stapiają się ze sobą tworząc miękki, w świetle księżycowym błyszczący obłok, który lśni nad mroczną powierzchnią wody, jak gdyby ona sama własnym promieniowała światłem… A obłok przewala się coraz dalej, przez całą szerokość fali. Na brzegu, gdzie olchy drzemią, mży bez przerwy jakby deszcz jaśniejących w świetle księżycowym płatków, u czarnych gałęzi olch wiesza się jakby jakaś piana świetlana, piana z której rodzi się Afrodyta, bogini miłości.
Wszystkie te bowiem szalejące elfy, przeżywające godzinę burzy – to owady z rodzaju jedniodniówek. A chwila to ostatnia ich życiowego blasku, którego użycza im błogosławieństwem brzemienny szał miłosny; oto zapłodnienia godzina burzliwa, która stanowi koronę ich życia całego… *
PINK NOT DEAD!

Pink Macro by Nordin Seruyan

Pink Macro by Nordin Seruyan
check also:
fairytale macro by Vyacheslav Mishchenko
* Wilhelm Bölsche
“Miłość w przyrodzie” (“Das Liebesleben in der Natur”, 1898)
Przekład D-ra Maurycego Bornsteina
Wydanie drugie
Warszawa, Kraków 1913
Księgarnia G. Centnerszwera i s-ki