BATYST



My Very Favorite Panty!! by sissy jamie nicole

Dear PINK’s

Mam fazę na romansidła. Bardziej i mniej groszowe dwudziestolecie wciągam hektolitrami. Hekatombę serc urządzam sobie z lubością 🙂 Wiele smakowitych kąsków wpadło ostatnio w moje sieci: “Szpon w rękawiczce” Benjamina Schlagera, “Między nami panienkami” Marcela Prévosta, “Święta kurtyzana” Piotra Mille – niebawem wyimki – nic jednak równać się nie może z opowiadankiem “Fartuszek” autorstwa Stanisława Birmy Dróbeckiego. Pozwalam sobie zacytować je tu w całości. Wielkie podziękowania dla Piotra Rypsona, któremu zawdzięczam ten kwiatek 🙂

PINK NOT DEAD!

maurycy

Stanisław Birmy Dróbecki „Fartuszek”

Nie było w tem zresztą nic tak bardzo osobliwego, że Wandzia zdjęła swój fartuszek, to zdarza się dość często; kobiety wiedzą o tem, ba! zdarza się w pewnych okolicznościach życia, że zdejmują nie tylko fartuszek…

Szczególniejszą jednak rzeczą było, że biedna Wandzia nie mogła fartuszka już znaleźć, gdy go na powrót wdziać chciała.

Gdzie mógł się podziać ten przejrzysty kawałek batystu, ta wstydliwa zasłona, ten puklerz cnoty i wstydu, który właśnie odpasała przed chwilką, a który pokrywał jej biodra i cudnych kształtów nóżki?

Za krzesłami, pod stołem, za oknem, za żaluzyami małego pokoju – szukano go wszędzie…

A szukało go dwoje zakochanych, którzy od gwaru stolicy i spojrzeń zawistnych ludzi schronili się aż tu ze swoją miłością, tu do cichej wioski, położonej na południowym stoku Pireneów… Daremnie!

– Czy pojmujesz? – spytała Wandzia. Nie pojmował wcale. I znów zaczęły się gorączkowe, rozpaczliwe a długie poszukiwania po wszelkich kątach.

Przypomnieli sobie, że właśnie w największej ekstazie upojenia ich i szału, gdy spleceni w jednym uścisku, zamagnetyzowani nawzajem swym wzrokiem – oddawali się niemej kontemplacji miłosnej przerywanej tylko stłumionymi westchnieniami i urywanemi, szybkiemi jak błyskawica pocałunkami – przypomnieli sobie, że w tej chwili uniesienia – wpadł przez małw otwarte okienko zazdrosny wiatr górski i zaczął buszować po pokoju wietrząc firanki, poruszając filigranowe mebelki…

Czyżby ten wiatr uniósł był lekki fartuszek Wandzi?!…

Jak ten wielki biały ptak umknął gdzieś z rozpostartemi skrzydłami – poleciał z wichrem w noc ciemną między szczyty nagich skal – rzucony, rozdarty zawisł być może na niebotycznym cyplu górskim, albo może spoczął w dolinie gdzieś na dachu wieśniaczej chatki, na drzewach lub wieży małego kościółka?!…

Nieprawdopodobne, niemożliwe przygody małego fartuszka wśród ciemnej nocy, zdala łóżeczka uroczej swej właścicielki!…

Wandzia przestała wreszcie szukać… I zakochani pojechali dalej zostawiając ze swego szczęścia tyle w tem rozkochanem pustkowiu, ile złoty motyl zostawia pyłu ze swych skrzydełek na opuszczonej róży.

A jednak zmienne są serca kobiet!… Wandzia, która szalała za swym kochankiem – przestałą go kochać! Obrzydły jej dawne czułości i pieszczoty, znienawidziła wspomnienie maleńkiego pokoiku na południowym stoku Pireneów, tego pokoiku o twardem, a jednak tak rozkosznem łóżeczku, tego pokoiku, gdzie zazdrosny wiatr górski porywa przez okno – batystowe fartuszki…

Gdy jeden jedyny raz usłyszała Wandzia kazanie pewnego przystojnego dominikanina – czuła , że w duszę jej wstąpił żal, skrucha i chęć poprawy.

Zaniechała balów, festynów, turniejów, gdzie już sam wzrok pięknej damy rozpalał męstwo w duszy rycerza…

Dręczona wyrzutami sumienia z powodu dawnego życia i grzesznych pocałunków – zasłużyła teraz zaiste by być stawianą za wzór wszystkim tym, co pokutują, lub pokutę rozpocząć myślą.

Duszpasterz obiecał jej już nawet, że Niebo nie zaciągnie do wiecznych rejestrów pewnych grzechów jej życia, litując się nad nią i uwzględniając niebywałą w jej wieku i przy jej temperamencie wstrzemięźliwość na punkcie miłości.

Ale Wandzia byłą surowsza dla siebie niż nawet jej mentor duchowy…

Nie sądziłą bowiem bynajmniej by dusza jej była z dawnych błędów i win w zupełności oczyszczoną!

Nałożyła sama na siebie pokuty i posty – poddała się krwawym pocałunkom dyscypliny i zawziętej surowości zgrzebłej, ostrej koszuli pokutnej.

Ale to wszystko nie uspokoiło skrupułów jej sumienia. Tam, do tej małęj wioski na południowym stoku Pireneów, gdzie tak ciężko zgrzeszyła, postanowiła odbyć pielgrzymkę pokutną.

Na łabędzią swą szyjkę założyła gruby powróz, pieszczone swe ciało oblekła worem pokutniczym, z prześlicznych nóźek zdjęła buciki i pończoszki i ująwszy kij pielgrzymi, z rozpuszczonym długim do stóp, kruczoczarnym włosem, boso udała się w drogę…

Tak szła polami i lasami, gościńcem i drogą – jednak o dziwny instynkcie kobiecy!… – spostrzegłszy czy to rycerza, czy wieśniaka, czy duchownego, jakikolwiek osobnik płci męskiej – nie zapomniała nigdy spuściwszy wstydliwie swe oczy ku ziemi, podnieść równocześnie dolne fałdy pokutnego woru…

I jaki taki stawał zdumiony i szeptał do siebie w podziwie:

– Ach! cóż za prześliczne nóżki!…

Bo istotnie miała nóżki, jakiemi nie każda kobieta w owe czasy poszczycić się mogła.

Niepokalanej białości wysokie w stopie o muskularnej a kształtnej budowie łydek, były jakby stworzone dla pieszczot kochanka, stanowiły klasyczny model dla dłuta i pędzla…

Gdy szła zieloną murawą posuwając lekko białe swe stopki – zdawało się zdaleka, że dwa bliźniacze gołąbki płyną po ziemi. Gdy przystanęła dla spoczynku i oparłszy się na pątniczym kosturze wzniosła z przyzwyczajenia powyżej kostek wór pokutniczy stanowiący jej suknię – przysiągłbyś, że z zielonej trawy wykwitły dwie białe bliźniacze lilie małe i wązkie u podstaw a rozszerzające się ku górze w pełne jędrne kielichy.

A te podstawy to były bose nóżki.

A te pełne i jędrne kielichy to były nagie łydeczki pięknej pokutnicy.

I jaki taki stawał zdumiony i szeptał do siebie w podziwie:

– Ach! cóż za śliczne nóżki!…

Doszła wreszcie do celu swej pielgrzymki i wstąpiła do tej samej oberży stojącej na południowym stoku Pirenejów, gdzie popełniła ze swoim współwinnym ów słodki, a jednak o pomstę do Nieba wołający grzech – grzech niedozwolonej, nieuświęconej miłości…

Postanowiła pójść do spowiedzi…

Proboszcz tej miejscowości, poczciwy starowina pochwalił z uznaniem jej zamiar pokuty. Zauważył jednak, że spowiedź publiczna nie odbyłaby się z pewnością bez skandalu, zaproponował więc inny sposób uzyskania przebaczenia Niebios.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności posiadał kościół, którego stróżem był stary proboszcz – cudowną relikwię działającą od dwóch lat cuda, o jakich nikomu się nie śniło.

Ze wszystkich stron świata zbiegali się do niej cierpiący i żałujący, by spojrzawszy na nią zaczerpnąć otuchy i pociechy.

Gdy się kto dotknął tej relikwii lub nawet tylko spojrzał na nią – był uzdrowiony. Chromi mogli tańczyć, ślepi przejrzeli – i.t.d.

Wandzia zachwycona tem opowiadaniem zapałała gorącą chęcią, by dotknąć się, gdy można – to ucałować tę podziwienia godną relikwię, która z pewnością leczy z równym skutkiem ułomności ciała jak i duszy.

– Z miłą chęcią – odpowiedział zacny duszpasterz.

Zaprowadził pokutnicę do małej kapliczki, gdzie za szkłem umieszczono szczególniejszy ten amulet.

I świeciła relikwia nad tłumem ludzi, którzy pełni świętej bojaźni a zarazem gorejącej wiary i nadziei kierowali w górę pobożne spojrzenia.

– „Z pewnością z Nieba została nam tu na ziemię zesłana, ponieważ przed dwoma laty pewnej burzliwej nocy znaleziono ją na wieży naszego kościółka, a cudowna woń tej tkaniny, won, którą po dziś dzień roztacza wpaja w nas tę niezłomną wiarę, że przedmiot ten pochodzi od świętej – Magdaleny!…”

– O! – zakrzyknęła w najwyższej ekstazie Wandzia, klęcząc przed świętością.

A potem – z pozwoleniem księdza proboszcza ucałowała gorącemi usty z pierwotną wiarą dziecięcia ową świętość, nie poznając ani po koronkach brukselskich, ani po cienkim batyście, ani po podniecającym zapachu wytwornych perfum – swojego własnego fartuszka, który przed dwoma laty zazdrosny wiatr górski porwał jej przez okno małego pokoiku na południowych stokach Pirenejów.

Stanisław Birmy Dróbecki „Fartuszek”
z tomu opowiadań pod tym samym tytułem
Warszawa, Skład Główny Księgarni E. Wendego i spółki (T.Hiża i A. Tarkuła)

1912?

Zobacz też: PINK LEGS

PINK SWAMP

Akt seksualny staje się dla twórcy, zwłasza poety, spełnieniem, które pozwala roztopić się w jedno z całym wszechświatem bez poczucia fizyczności… ;>



Peter Melan Ex Libris Karla Visseresa

Dear PINK’s

Jestem na Wigrach – słońce max, ciemnoszafirowe greckie niebo, zapach skoszonej trawy, żabi rechot kołysze do snu – moment idealny by zająć się przez chwilę kwestią “prastarego korzenia” 😉 W mojej rozległej bibliotece erotyczno-seksuologicznej (do której wpuszczam pomioty literackie wszelkiej maści) między innymi równie ambiwalentnymi pozycjami znajduje się zbiór wywiadów Andrzeja Haegenbartha wydany w formie książkowej pod tytułem “Eros i wspólnicy”. Na temat seksualności wypowiadają się w nim przeróżni luminarze kultury późnego PRL-u m.in. Franciszek Starowieyski, Szymon Kobyliński, Zbigniew Lew-Starowicz, Andrzej Banach, żeby wymienić kilka tylko najbardziej znanych nazwisk. Mimo iż delektowałem się z perwersyjną przyjemnością refleksjami i wynurzeniami mistrzów niekoronowanym królem tego zbioru pozostaje dla mnie poeta i prozaik Marek Obarski. Dżentelmen ten, posiadacz gęstej brody i okularów w rogowej oprawie konsekwentnie do swej wypowiedzi występuje na zdjęciu w białej rubaszce zanurzony po pas w wysokiej “wiejskiej” trawie. Nie wątpię, że niejedna studentka legła mu rada otumaniona soczystym słowotokiem. Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jest fascynującym okresem prób i błędów – to niezwykłe “zagubione ogniwo” w historii literatury polskiej. Pojawiło się w tym czasie wiele fantastycznych wybryków żeby wspomnieć choćby tylko “Piesicę” Andrzeja Zaniewskeigo czy erotyczne pisemko “Kobieta, Miłość, Macierzyństwo”. Poniżej kilka próbek smakowitej hochsztaplerki pierwszej próby:

– Jestem zwolennikiem mocnych, obsesyjnych obrazów w literaturze, bowiem tylko pełnokrwiste ukazanie ciemnych zakamarków natury ludzkiej, szczere odzwierciedlenie mroków człowieczych, także wynaturzeń seksualnych, wyraża pełnię naszej fizycznej, mentalnej i emocjonalnej egzystencji. Z drugiej strony widoczna w okresie dojrzewania, nieokiełznana jeszcze drapieżność seksualna, która przejawia się niekiedy, zwłaszcza na wsi, w związkach “zwierzęcych”, powinna również znaleźć swój wyraz literacki. Sądzę bowiem, że naszych mrocznych korzeni nie wolno ukrywać w podziemiach psychicznych. Trzeba szukać także subtelnych poetyckich środków wyrazu, by ujawniać najgłębsze tajemnice ludzkiej natury, by zrównoważyć mroczny pierwiastek obecnością światła. Czasem dążyć do symbolicznego, a więc poetyckiego przedstawianie sił mrocznych, zwierzęcych, jak uczyniłem na przykład w opowiadaniu “Puszysta” z tomu “Tańczący gronostaj”: “Ogierek rżał i wierzgał niespokojnie, tak jakby obawiał się pluszczącej o skarpę wysokiej fali na jeziorze. Dziewczyna muskała jego wilgotne chrapy, czyściutkie niby pszeniczny kłos, ale bułanek strzygł uszami i rżał cichuteńko podczas wieczornej kąpieli. Puszysta pławiła go jak rozbrykanego nagiego chłopca, spryskała wodą brzuch źrebaczka i szorowała mokrym wiechciem jego bułany grzbiet połyskujący w słonecznym smugowiu; wykąpanego wyprowadziła z migotliwej wody na piaszczystą skarpę. Bułanek był piękny jak baśniowy koń z opowieści o Szklanej Górze. Puszysta uklękła przed stojącym spokojnie źrebaczkiem i zaczęła głaskać jego brzuch pełen skrzących się kropel. Kiedy wyczuła ręką jakby leszczynowy pęd strzelający z listowia, opuściła się w jednej chwili na czworaki i wczołgała pod koński brzuch. Ujrzałem, jak ujęła w smagłe dłonie cieniusieńki jak łodyżka lisiczki, długi członek bułanka i całowała go wywiniętymi lekko, czereśniowymi wargami. Przymknąłem oczy. A jednak wciąż widziałem Puszystą i uderzającego prawym kopytkiem, zroszonego wodą i światłem Bułanka…”.

– W jednym ze swoich esejów z cyklu “Gra Iluzji” zamieszczonych w “Nurcie” zająłeś się kobiecością. Dlaczego ten, jak ją nazywasz, “osobliwie piękny kwiat” wyrasta tylko na bagnisku?

– “Żeńskość” w przeciwieństwie do męskości, którą określa pierwiastek solarny, manifestuje się zakorzenieniem w mroku, w pierwotnym bagnisku na dnie psychicznego podziemia, które łączy się już tylko z naturalną dynamiką biologiczną. Kobieta doświadcza rzeczywistości wyłącznie zmysłowo, poprzez swoją płeć. Ta bujna rozdygotana kobiecość wabi i odpycha na przemian, kusi i budzi niejasny lęk, ale nade wszystko wymusza adorację, instynktowny podziw, jak kwiat bagienny o nieznanym blasku i trującym zapachu. Kobiecość wsysa w siebie świat, także mężczyznę, tak jak grzęzawisko. Tak jak mężczyzna niesie światło życia, tak kobieta zasklepia wzrok błotnym pierwiastkiem śmierci.

– Czy można kochać więcej niż jedną kobietę?

– Z pewnością tak. Kiedyś kochałem dwie kobiety. Ta podwójna fascynacja pozwalała na wieczne odradzanie miłości, potęgowała uczucie i odnawiała je. Jakby spełnienie z jedną kobietą wzmagało natychmiast pożądanie drugiej. Z pozoru tylko były to dwie kobiety. W samej rzeczy stanowiły jedność, źródło kobiecości, żeńskiej energii, w której krynicy kąpałem się, uzyskując niewiarygodne poczucie szczęścia, fizycznej jedności z wszechświatem. Te dwie kobiety nie mogły jednak znieść myśli, że dzielą miłość, walczyły ze sobą, nienawidziły się. Zniszczyły miłość.

– Czy po dokonaniach Watasjany, autora “Kamasutry”, Boccaccia, po Petrarce, Prouście, Joysie można jeszcze w literaturze dodać coś nowego do tematu “miłość”?

– Na pewno. W przeciwnym razie należałoby złamać pióro i poświęcić się wyłącznie jodze snów. Trzeba jednak pełnokrwistego talentu pisarskiego, by ujawnić nie odkryte jeszcze obszary ludzkie zdominowane przez niezmierzoną i okrutną wszechwładzę instynktu seksualnego. trzeba pisać o własnych i cudzych obsesjach, penetrować mroki i wydobywać z nich relikty zwierzęcości, okrucieństwa, by pokazać całą prawdę o naturze człowieczej.

Tyle Marek Obarski :>

PINK NOT DEAD!

maurycy



Peter Melan Ex Libris Gernota Bluma

EASY PINK



Lovin’ You Minnie Riperton

Dear PINK’s

My friend Joanna just send this one to her husband 🙂

Minnie Riperton:

Lovin' you is easy cause you're beautiful
Makin' love with you is all i wanna do
Lovin' you is more than just a dream come true
And everything that i do is out of lovin' you
La la la la la la la... do do do do do

No one else can make me feel
The colors that you bring
Stay with me while we grow old

And we will live each day in springtime
Cause lovin' you has made my life so beautiful
And every day my life is filled with lovin' you

Lovin' you i see your soul come shinin' through
And every time that we oooooh
I'm more in love with you
La la la la la la la... do do do do do

maurycy



Lovin’ You Minnie Riperton

DZIWKI

Jako świętą ofiarę dawały to, co miały między nogami; nie wstydziły się wyuzdania i oddawały się uciechom.

Dear PINK’s

Kolejną pozycją na różowej półce, którą (mimo iż ledwie ją nadgryzłem) z przyjemnością mogę polecić każdemu na serio zainteresowanemu seksualnością czytelnikowi są, odziedziczone po JWG , “Dziwki w historii”. Autorka – Nickie Roberts, “weteranka handlu seksem na Soho, dobrze wiedząca jak czuje się kobieta naznaczona piętnem kurwy”, w sposób dociekliwy, ostry a zarazem nie pozbawiony wdzięku analizuje postać prostytutki na przestrzeni dziejów. Korzysta przy tym z bardzo różnorodnych źrodeł począwszy od konserwatywnych historyków takich jak William W. Sanger aż po współczesne feministki czy też szerzej patrząc po kobiety studiujące Kobietę w perspektywie historycznej, antropologicznej, politycznej etc. To iż wpływ myśli feministycznej na jej stanowisko jest ewidentny nie sprawia jednak bynajmniej aby była w stosunku do niej bezkrytyczna. Dostaje się tu zresztą wszystkim: i Ojcom Kościoła i Starożytnym Grekom – każdemu według jego zasług. By móc pokusić się o bardziej wnikliwy komentarz muszę najpierw przeczytać całość, wypada mi jednak z miejsca przyznać, że już po stu stronach podoba mi się sposób myślenia Miss Roberts i przekonuje mnie jej zasadnicza teza: dziwki, niezależnie od tego na ile wykorzystywane czy wykorzystujące, są kobietami niezależnymi seksualnie a więc wymykającymi się patriarchalnym systemom kontroli. Te z kolei od tysiącleci już starają się wziąźć w cugle Kobietę i Jej Pizdę czego efektem jest hipokryzja podziału na “grzeczne i niegrzeczne dziewczynki”. Poniżej dwa zachwycające mnie różowe wyimki – pierwszy przywołujący Wyprawy Krzyżowe, drugi czasy Antyku.

PINK NOT DEAD!

maurycy

Właśnie z okresu krucjat pochodzi jeden z najbardziej poruszających i fascynujących dokumentów historycznych dotyczących prostytucji, którego autorem jest arabski kronikarz z XII w., Imad ad-Din. Jest to fantastycznie kwiecisty opis dziwek, które towarzyszyły europejskim armiom do Ziemi Świętej:

Na okrętach przybyło zza morza trzysta gładkich frankońskich niewiast, tryskających młodością i urodą i grzech wystawiających w swych kramach. Wyjechały z ojczyzny, by pomóc tym co wyjechali z ojczyzny, gotowe cieszyć upadłych i w zamian pragnące podpory i pomocy; płonęły ochotą do obłapianek. Były to wyuzdane bezwstydnice, dumne i pełne pogardy, biorące i dające, sprośne i grzeszne, śpiewaczki i galantki, pyszniące się publicznie, ogniste i rozjątrzone, uróżowione i umalowane, apetyczne i smakowite, rozkoszne i pełne wdzięku, rozrywające szaty i je zaszywające, rozdzierające i naprawiające, grzeszne i zalotne, namawiające i kuszące, uwodzicielskie i omdlewające, upragnione i spragnione, rozbawione i rozbawiające, obrotne i przebiegłe, przypominające opiłe młodziczki, ściskające się i sprzedające za złoto, śmiałe i żarliwe, miłujące i namiętne, różowe na policzkach i nie znające rumieńców, czarnookie i onieśmielające, pięknotyłe i pełne uroku, obdarzone nosowym głosem i mięsistymi udami, niebieskookie i szarookie, nadpsute małe błaźnice. Każda z nich ciągnęła za sobą tren sukni i urzekała patrzącego swoim blaskiem. Kołysała się jak młode drzewko, ukazywała się oczom jak potężna twierdza, drżała jak gałązka, kroczyła dumnie z krzyżem zawieszonym na piersiach, sprzedawała swoje wdzięki za dowody wdzięczności i pragnęła utracić swoją suknię i swoją cześć. Przybyły pobłogosławione, jakby miały czynić pobożne dzieła i (…) utrzymywały, że podobają się Bogu dzięki takim właśnie ofiarom. Każda z nich umieściła się w większym lub mniejszym namiocie, rozbitym specjalnie dla niej, i otworzyła wrota rozkoszy. Jako świętą ofiarę dawały to, co miały między nogami; nie wstydziły się wyuzdania i oddawały się uciechom (…) Z animuszem uprawiały swój rozpustny proceder, zdobiły połatane szpary, zanurzały się w potokach rozpasania, oddawały swe skarby gwoli radości, zapraszały bezwstydników w swoje ramiona, dawały się dosiąść od tyłu, użyczały swych bogactw ubogim, srebrnymi bransoletami na swych nogach dotykały swych kolczyków i chętnie rozpościerały się na dywanach miłosnych igraszek. Ustawiały namioty i obluzowywały sznurówki gdy osiągnięto porozumienie (…) Obmywały spieczone mięśnie mężczyzny w źródełku, dopasowywały strzały do łuku, rozcinały pasy, na których zawieszone były miecze, grawerowały monety, witały ptaszki w gniazdach pomiędzy udami, łapały w sieci rogi bodących baranów, usuwały zakazy, zdejmowały woal z tego, co zakryte. Splatały nogę z nogą, gasiły pragnienie kochanków, wpuszczały do swych norek jaszczurkę za jaszczurką, lekceważyły niegodziwość takich obłapianek, prowadziły pióra do kałamarzy, potoki do ich łożysk w dolinach, strumienie do jeziorek, miecze do pochew, złote sztabki do tygli, niewierne pierścienie do głębokich lochów, wymieniających pieniądze do dinarów, szyje do wklęsłości, pyłki do oczu. Utrzymywały, że jest to czyn pobożny jakiemu nie ma równych, a zwłaszcza miłosierny wobec tych, co z dala są od domu i małżonek. Mieszały wino i grzesznym okiem błagały o wynagrodzenie.*

Ten niezwykły fragment jest arcydziełem ambiwalencji: Imadowi udaje się zarówno wysławić, jak i potępić owe kobiety i ich działalność, osiągając literacki orgazm, który nieomal – ale nie do końca – każe zapomnieć o jego pobożnej dezaprobacie. Jego słowa po dziś dzień pozostają niezrównanym świadectwem paradoksalnego stosunku mężczyzn do kobiecej seksualności.

str. 111 – 112

*Garbrieli Francesco “Arab Historians of the Crusaders”, London 1984, str. 204-206

Fryne uosabiała Afrodytę również w rytuale religijnym i wśród mieszkańców Aten zdobyła sobie ogromną popularność. (…) ‘Fryne pojawiła się na schodach świątyni od strony morza w swoich zwykłych szatach, po czym na oczach tłumu powoli się rozebrała. Potem podeszła do brzegu zanurzyła w fale i złożyła ofiarę (…) wróciła niby nimfa morska i susząc sobie włosy, z których krople padały na jej rozkoszne członki, stała przez chwilę przed tłumem, który zaczął wznosić okrzyki niezwykłego entuzjazmu, kiedy piękna kapłanka zniknęła w celi świątynnej’. (…) Dla Ateńczyków rytualny striptiz Fryne uczynił z niej żywe wcielenie ich bogini, jako taka musiała też być traktowana z wielkim szacunkiem. Mimo to jednak piękna kurtyzana nie zdołała uniknąć kłopotów związanych z łamaniem praw Solona skierowanych przeciwko niezależnym dziwkom. Oskarżono ją o to, że występ w roli Afrodyty stanowił profanację świętych misteriów – zarzut wyssany z palca ale poważny. Rozprawa sądowa przeciw Fryne jest klasycznym przykładem ambiwalentnego stosunku greków z klas wyższych do heter:

Od samego początku sprawa wyglądała dla słynnej kurtyzany kiepsko. Fryne była dziwką, żyjącą w luksusie, była wykształcona i niezależna, krótko mówiąc była przeciwieństwem wzoru ateńskiej żony, która miała być styranizowana i niewidoczna. Oskarżyciele wściekle rzucili się na heterę. Kiedy już sprawa wydawała się przegrana, Hiperydes, podjął desperacką próbę uratowania klientki: dramatycznym gestem rozerwał jej ubranie i pokazał sądowi jej nagie piersi. Był to wielki sukces. Hiperydes dowodził, że w tak oczywisty sposób pochodzące od bogów piękno nie mogło sprofanować obrzędu religijnego. Sędziowie – wszyscy co do jednego – zgodzili się z tą argumentacją; potępienie Fryne byłoby dla nich równoznaczne z potępieniem samej Afrodyty, a tego uczynić by się nie ośmielili w obawie przed zemstą bogini. Wszystkie zarzuty wycofano i Fryne została uniewinniona.

str. 46 – 47

Nickie Roberts “Dziwki w Historii. Prostytucja w społeczeństwie zachodnim”

przełożył: Leszek Engelking

Oficyna wydawnicza Volumen/Wydawnictwo Alfa
Warszawa 1997

(Whores in History. Prostitution in Western Society”, 1992)

PINK MISHIMA

Dear PINK’s

Przeglądając moje archiwum cytatów natrafiłem na kilka fragmentów z wczesnego Mishimy, które miałem opublikować już sto lat temu razem z wyjątkami ze “Śpiących piękności” Kawabaty Yasunari, a że zabrzmiały mi dziś wyjątkowo słodko w lekko otumanionej brakiem snu głowie więc oto i one:

Jej smagłą skóra nieustannie kąpana w morskiej wodzie była napięta i gładka, opinała klatkę piersiową, szeroką, dobrze rozwiniętą i zdolną pomieścić powietrze na długie zanurzenie; nad żebrami dwie małe piersi lekko odwrócone od siebie, jakby zawstydzone unosiły ku górze dwa pączki różowej barwy.
(…)
Ale chłopiec już nie trudził się udawaniem, żyjąc w wiosce rybackiej przywykł był, jak daleko pamięcią mógł sięgnąć, do oglądania nagich kobiet, lecz po raz pierwszy w życiu widział nagość dziewczyny, którą kochał.
(…)
Patrzyli na siebie rozdzieleni ogniem. Chłopiec zrobił ruch w prawo, dziewczyna cofnęła się w też w prawo. W ten sposób rozdzieleni byli nadal ogniem.
– Dlaczego uciekasz?
– Jak to dlaczego? Bo się wstydzę.
Na to chłopiec nie powiedział: “To ubierz się.” Nie. Chciał patrzeć jeszcze na nią, choćby chwilę dłużej. Lecz czując, że należy coś powiedzieć, wystąpił z dziecinnym pytaniem:
– A co mam zrobić, żebyś przestała się wstydzić?
– Rozebrać się tak samo jak ja.

Yukio Mishima, Ballada o miłości (Shiosai, 潮騒, Sound of the Waves)

przełożyła Ariadna Demkowska-Bohdziewicz,

Warszawa, PIW, 1972 str. 181-182

PINK NOT DEAD!

maurycy

PINK POLO

Dear PINK’s

Moja Mama porządkując swoje książki otwarła na chybił trafił “Opisanie świata” Marco Polo i oko jej padło na rozdział “Tu mówi się o kraju Tybet”:

Trza wiedzieć, że żaden mężczyzna za skarby świata nie pojmie za żonę dziewicy;
twierdzą, że nie są nic warte, jeśli uprzednio nie znały i nie obcowały z wieloma
mężami. Dziewica, która nie miała stosunku z mężczyzną, uważana jest za niemiłą
bogom, gdyż gdyby ją bogi miłowały, mężczyźni pragnęliby jej i staraliby się o nią (…)

Marco Polo, “Opisanie świata” z oryginału strofrancuskiego, z uwzględnieniem redakcji starowłoskich i łacińskich, przełożyła Anna Ludwia Czerny, Warszawa, PIW, 1954 str. 298-299

PINK NOT DEAD!

maurycy

ALICE IN PINK



Carroll & Alice Kissing by David O’Kane

Dear PINK’s

Carroll & Alice. Lately one of my contacts* posted this photo on facebook. In spite of the fact that I knew “since always” about Carroll’s photographic adventure with Little Girls (that arise so many speculations about his sexual inclinations) I must to admit that This One gave me creeps – Cruel, Romantic and Perverse it is. Later I found out (to confirm) that this is a photomontage by Irish artist David O’Kane. Simple, Sad, Twisted, Touching – not to be overlooked – ad least for me. The conclusion of this brief post is pretty banal and brutal: Art and Ethics are two different things. Whatsoever dark secret could lay at the bottom of Carroll’s heart it isn’t changing The Fact that “Alice” is a Masterpiece of Fantasy.

PINK NOT DEAD!

maurycy

PS: Pośród różnorodnych zainteresowań i pasji
JWG – mego ukochanego dziadka zalazła się również Alicjofilia i Carrollologia 🙂 Ma on na swoim koncie dedykowany mi przekład Jabberwocky Carolla. Umieszczam go tutaj razem z linkiem do strony z szeregiem paralelnych przekładów (włącznie z klasycznym “Dżabbersmokiem” Słomczyńskiego oraz alternatywnymi wersjami Barńczaka i Stillera) – jest to myślę smakowity kąsek dla filologów i komparatystów 🙂

Żubrowołk


Podpiekało. Śliskawe towony
	Kołobiegając zegarotraw świdrzyły,
Borogowy chodziły wkurzone,
	A tłuściaki świskichały co siły.

"Gniewu się Żubrowołka strzeż!
	Szponów, co rwą! Co gryzą szczęk!
Strzeż się Dziurdzięba ptaka też
	I przed Bandziorsmokiem miej lęk!"

Wnuczek miecz-worpał chwycił w dłoń:
	Dawno to mąkstrum spotkać chciał -
Pod drzewem Tamtum schronił się,
	W zadumie chwilę stał.

Gdy stał tam, myśląc jakiś czas,
	Żubrowołk, ziejąć z ślepiów żar,
Przedarł się z świstem poprzez las
	I burbląc naprzód parł.

Raz, dwa! Raz, dwa! I rach i ciach!
	Worpała klinga szach-mach tnie:
Zwierz martwy legł, on porwał łeb,
	Z powrotem szybko mknie.

"Żubrowołk więc z twej dłoni padł?
	Pójdż w me ramiona, wnuczku mój!
Bardosny dniu! Halò, halù!
	Przepiękny to był bój!"

Podpiekało. Śliskawe towony
	Kołobiegając zegarotraw świdrzyły,
Borogowy chodziły wkurzone,
	A tłuściaki świskichały co siły…

z Lewisa Carrolla
Juliusz Wiktor Gomulicki
“Zygzakiem” str. 625
PIW, Warszawa 1981

Big Expectations:

American McGee’s Alice sequel

Tim Burton’s Alice in Wonderland

Curiosities:

Alice in Atomland

Mac HK Wonderland

* lubię szybkie piłki ale na fb jest multum niewiarygodnie ciekawych wrzutów, które przechodzą do niefunkcjonalnego archiwum! – brak wyszukiwarki… it sucks… Sorry Babe and Thanks – U put my head on serious pink wheels 🙂

MAJKA


(…) Po chwili zobaczyłem Majkę, także już ubraną. Pochylała się nad wodą, wykręcając mokre włosy. Wyprostowała się, związała włosy wiśniową tasiemką i podeszła do mnie, uśmiechnięta, różowa.*

— Całowałeś się już z dziewczyną? — zapytała.
— Mmmmhmmm… wymamrotałem. Policzki płonęły mi, miałem nadzieję, że Majka tego nie widzi.**

— Myślisz, że to miłość? — zapytała szeptem. — Bo ja też się boję. Siebie samej. Wstyd mi trochę, wiesz? Wstydzę się, bo strasznie chcę, żebyś mnie pocałował. Zaczekaj… Najpierw powiedz tak jak przedtem. Strasznie chcę to usłyszeć.
— Ja cię chyba kocham.
— Bez “chyba”.
— Kocham cię, Majka.
— Kocham cię, Arielu. Posłuchaj: kocham cię, Arielu…

I cisza. Wróble. Głogi. (…) Słonawy, ciepły smak jej ust.
— Wiesz, czego chcę? — odezwałem się wreszcie. — Żeby mi to nie przeszło. Nigdy. Mam takie uczucie, jakbym kochał wszystkich ludzi na ziemi. Chciałbym coś zrobić, żeby wszyscy byli tacy szczęśliwi jak ja.***

Dear PINK’s

Przeczytałem właśnie Szaleństwo Majki Skowron. Serial przemknął mi jakoś bokiem, może już w cieniu Rocka, może dziewczyna nie ta? Uwielbiałem ❤ Anulę ❤ z Wojny Domowej ale Zuzanna też była wtedy konkretnie pyzata więc może powiniennem jeszcze spróbować 🙂 Minkowski generalnie pozostawał nieco w cieniu Wielkiej Trójki (1) tak więc znam jego twórczość stosunkowo słabo, chociaż musiałem go spotkać raz czy drugi na Jerzwałdzkiej drodze. (2) Dziś ujął mnie jako autor romansu. Żal, że go wtedy nie czytałem – Adela była jednak totalnie nieznośna a Majka jak widać jest dziewczyna do kochania. A że dramat tak ekstremalnie socjalistyczny a bohater syn milicjanta szekspirofila – cóż Pan Samochodzik był członkiem ORMO – takie czasy. Romans prześwietny a tego chłopakom potrzeba 🙂

PINK NOT DEAD!

maurycy

PS: no i jest jeszcze Wika – czekoladowa, po kociemu zgrabna 🙂

* str. 110, ** str. 108, *** str. 196

Aleksander Minkowski
Szaleństwo Majki Skowron (1972)
Wydawnictwo Harcerskie “Horyzonty”
Wydanie II, Warszawa 1975
Drukarnia im. rewolucji Pażdziernikowej

(1) Bahdaj, Niziurski, Nienacki

Bahdaj wiadomo klasyka – Perełka, Paragon, Tolek Banan, ❤ Karioka ❤ – to się lubi 🙂 Niziurski pozostaje dla mnie niedościgłym mistrzem surrealnej chłopackości. Może nawet teraz doceniam go bardziej bo i za wyobraznię i za etykę no i kłaniam się nisko gibkości jego języka. Nienacki jeszcze nieraz pojawi się na tym blogu ale raczej w kontekście pozycji takich jak Wielki Las 🙂

(2) Bodajże pod koniec lat 80 kupił dom we wsi w której od lat mieszkał Nienacki a do której przyjeżdżałem na wakcje. Nomen omen tam właśnie zakwitły w moim młodzieńczym życiu pocałunki 🙂

HARD TO BE A GOD

Dear PINK’s

Trudno być bogiem to konkretna lekcja czerni otwarta jednak kontrapunktem zachwytu, radości, głębokiego rześkiego szczęścia:

Paszka poczuł nieokreślony zachwyt jak zwykle, kiedy uciekali z Tolkiem z internatu i mieli przed sobą cały dzień absolutnej swobody, pełen nie zbadanych jeszcze miejsc, poziomek, dzikich gorących łąk, szarych jaszczurek, lodowatej wody z niespodzianie odkrytych źródeł. I jak zwykle chciało mu się krzyknąć na cały głos i podskoczyć wysoko, co też natychmiast uczynił, a gdy Anton spojrzał na niego z uśmiechem, Paszka zobaczył w jego oczach całkowite zrozumienie. Anka włożyła dwa palce do ust i gwizdnęła zawadiacko, po czym weszli w las.*

PINK NOT DEAD!

maurycy

*Arkadij i Borys Strugaccy
Trudno być bogiem

(Трудно быть богом) 1963, I wyd. rosyjskie: 1964

przełożyła Irena Piotrowska

Iskry, Warszawa 1974

Братья Стругацкие

Трудно быть богом

Arkady and Boris Strugatsky

Hard to Be a God

PS: Next time from Mexico:)

PINK REBEL

Korzystam z mojej smegmy tak, jak inni z flakonu perfum. Palec na krótko zanurzyć w cipce, położyć odrobinę śluzu za uszami i rozetrzeć. Zdziała cuda już przy pocałunku na powitanie.



Charlotte Roche Wilgotne Miejsca Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, Wydanie I, przekład: Magdalena Kamińska-Maurugeon

Dear PINK’s

Przeczytałem Wilgotne miejsca. Kilka konceptów mnie zachwyciło, całość generalnie raczej rozczarowała. Zbyt dla mnie jednowymiarowa. No i Gówno, mimo iż sam posługuję się taką figurą, jako produkt sublimacji, konkluzja erotyki / kultury nie cieszy jednak aż tak bardzo… Cóż nie jestem japończykiem. Tak czy siak doceniam efektywność. Ponieważ jednak obsceniczność jest niezwykle nośna a dla tej książki fundamentalna więc nie jest to taka znowu niespodzianka. Gdyby autorem był facet napewno nie było by wokół niej takiego szumu. Napisana przez kobietę uzyskuje wymiar polityczny. To również doceniam. Tyle, że to nie moja walka. Dynamika przekroczeń ma to do siebie, że jest uzależniona od granic, bez nich nie istnieje. Ja zaś ciekawy jestem innej wolności – sfokusowanej ku a nie od. Higiena niewątpliwie jest wrogiem rozkoszy ale tylko do pewnego stopnia. Oczywiście, że pizda ma pachnieć pizdą a chuj chujem. Sosnowy płyn do kąpieli w majtkach jest nieporozumieniem. Dziura w dupie jest ciasna a seks analny relaksujący – jestem za. Natomiast ser genitalny oraz gourmet z wągrów i glutów mogę sobie spokojnie darować. Podobnie jak dyskusję o tym czy to pornografia czy feminizm. To świadomy i sprytny zabieg autorki by bohaterką uczynić 18-tkę. Radykalizm młodości jest atrakcyjny również i wtedy gdy jest nie do przyjęcia. Radykalizm konserwatywny jest zaś żałosny i aż prosi się o wyśmianie. Bunt jak wiadomo jest tylko etapem drogi. Konsekwentnie koniec książki sugeruje, że niesforna Helen po przebyciu bolesnego analnego katharsis wykluwa się do nowego życia zostawiając freudowskie zmory za sobą. Wszystko gra, recepta na sukces a jednak dla mnie zbyt to czarno-białe. Niby odważne a jednak schematyczne. Jazda bez trzymanki kontra gorset mnie nie przekonuje. A jednak warto przeczytać. Szczególnie jeśli kwestionujemy własne wyobrażenia a te zdrowo jest kwestionować. Personalnie myślę, że jest moment na wszystko. Cenię sobie różnorodność. Podobają mi się i tipsy i żałoba za paznokciami. Może po prostu mam za mało zahamowań i jestem niedostatecznie wkurwiony na świat i rodziców żeby polubić tę książkę. Za to lubię jak mi wąsy pachną pizdą 😉

PINK NOT DEAD!

maurycy

PS: zastanawiam się czy w kontekście esseju Littella możemy mowić o epoce szlamu w literaturze 😉

Check also:

Charlotte Roche o Wilgotnych miejscach

„Wilgotne miejsca” – pornografia, czy nowa jakość?