RÓŻOWY OBELISK



Obelisk, Maurycy Gomulicki, 2010 (render by Hector Belloc)

Dear PINK’s

Zapraszam do Poznania na odsłonięcie Różowego Obelisku

środa 7 lipca, godz. 18.00 – Stary Rynek [Pasaż Kultury]

kurator: Anna Czaban

Arsenał Galeria Miejska

Stary Rynek 6
61-772 Poznań
tel: (61) 852 95 01 / 02
www.arsenal.art.pl

realizacja obiektu: Grzegorz Olech

Po wernisażu na dwa laptopy zagrają:

Ilian Gonzalez & Jacek Staniszewski

poniżej krótki statement

PINK NOT DEAD!

maurycy

Obelisk

Rynek, “starówka” – historyczne i turystyczne serce każdego wiekowego miasta to atrakcyjna a jednocześnie trudna lokalizacja dla publicznego projektu. Atrakcyjna, ponieważ masowa widownia jest tu gwarantowana, trudna, bo zobowiązana estetycznie tak wobec autentycznej historii jak nie koniecznie czujnej “staroświeckości”. Rynek poznański szczególny jest z kilku względów – obok tego, co interesujące lecz i przewidywalne znajdziemy tam nieoczekiwany modernistyczny implant – mam tu na myśli galerię sztuki współczesnej “Arsenał” (a szczególnie jej geometryczną fasadę) – w miejscu zasadniczo ukierunkowanym na przeszłość. Kolejnym partykularnym zdarzeniem są kamieniczki po wschodniej stronie architektonicznej “wyspy” zajmującej centrum placu, które w zabawny sposób integrują ilustracyjną fantazję z rzeczywistością. Wreszcie wyraźnym punktem na mapie cudów i dziwów jest zachowany tu późnośredniowieczny pręgierz – obiekt o silnej wymowie symbolicznej a jednocześnie nader syntetyczny formalnie. Dodatkowej ponurej pikanterii dodaje mu fakt, iż jego budowa “sfinansowana została z grzywien nakładanych na służące noszące przesadnie eleganckie stroje”. Narzędzia tortur i miejsca kaźni poprzez swoją ponurą niesamowitość szybko asymilują rolę ciekawostek. Przyjrzyjmy się choćby Auschwitz jako jednej z atrakcji turystycznych Krakowa. Fascynująca i niepokojąca jest ta przemiana, którą rozpatrywać można tak jako perwersję kultury jak i w jej ludycznym aspekcie. Dla mnie w tym konkretnym wypadku jest to kolejna okazja by kontestować jeszcze jedną ikonę cierpienia i poniżenia, by spróbować stworzyć paralelny monument ku chwale witalności i zmysłowej radości. Przygotowana instalacja działa na zasadzie spolaryzowanych zwierciadeł. Mamy dwóch protagonistów: pal męczarni i różowy obelisk. Konfrontują się dwa zdarzenia falliczne o całkowicie różnej wymowie. Jedno straszne, drugie rozkoszne. Brutalności stalowego bolca przeciwstawiona zostaje cukierkowa słodycz toczonej figury szachowej. Upodlenie versus rozkwitanie. Dawne kontra współczesne. W obu wypadkach pełna erekcja. Wobec istniejącej gamy kolorów i “gęstości” samego miejsca interesowała mnie mocna ingerencja tak na poziomie prostoty nowoczesnej formy jak intensywnej barwy. Róż z wielu powodów wydaje mi się tu naturalny i adekwatny. Pewien efektywności dynamiki pojedynku ciekaw jednak jestem jak nieagresywna lecz esencjonalnie erotyczna propozycja sprawdzi się wobec odwiedzających rynek ludzi. A jeszcze bardziej jak oni wobec niej. Liczę na fetyszystyczny potencjał przy czym nie mam tu na myśli ewidentnej asocjacji z erotyczną zabawką ile bardziej uniwersalny jego aspekt – kształt kuszący do pieszczoty. Mamy wdzięczną, abstrakcyjną formę, która odwołuje się tak do piękna wspomnianej już figury szachowej, jak do hedonistycznej estetyki “pałacowej” – rzeźbionych kolumienek, balustrad, ornamentów po których tak chętnie przeciągamy dłonią. Referencje sakralne: monolity, menhiry czy bardziej “współcześnie” południowoazjatyckie stupy też były dla mnie istotną inspiracją w tym projekcie. Podoba mi się również to, że łączy on zmysłowość – będąc z jednej strony dosłowny i esencjonalnie “dotykalny” – z aspektem mentalnym – jako obiekt-metafora o wysublimowanym, skalkulowanym matematycznie kształcie. Wierzę w potencjał piękna, przyjemności, rozkoszy. W szlachetność geometrii. Reszta jest eksperymentem.

Maurycy Gomulicki, Warszawa, 24 maja 2010

Obelisk – info Arsenał

Obelisk – info Culture.pl

Z cyklu: Nieskrywane przyjemności druku: “Minimal Fetish” – promocja albumu / spotkanie z autorem – prowadzenie: dr Piotr Rypson

RÓŻOWY RYJEK (FRENCH PINK)

Więc mizdrzą się bestyjki:
tuczą sobie łydki,
Bielą giętkie szyjki,
Różują ryjki



Framboise acrilic on canvas, 130 x 89 cm, 2008 (fragment) by Hubert de Lartigue

Dear PINK’s

Ryjek – zwinięty w rulonik języczek – (jeden z motywów – obok pieprzyka (stigma diaboli) – często pojawiających się w malarstwie Wielkiego Mistrza Kiczu Clovisa Trouille‘a*) – doczekał się konkretnej różowej apoteozy w postaci hiperrealistycznego płótna Huberta de Lartigue. O samym artyście niewiele mam do powiedzenia: godna podziwu precyzja, “perfekcyjny warsztat” charakterystyczny jest dla wszystkich przedstawicieli tego kierunku. Obsesyjne a jednocześnie na swój sposób naiwne w dążeniu do doskonałości traktowanie samego medium sprawia, że hiperrealistów skłonny byłbym określić jako prawdziwych fetyszystów malarstwa. W tym kontekście wydaje się naturalne, że wielka ich mnogość wybiera wyidealizowaną, “wysuczoną” kobietę jako temat swoich obrazów. W przypadku twórców Pin-up’ów sam proces malowania ma charakter zdecydowanie seksualny – projekcja fantazmatu, wywoływanie (ucieleśnianie) zmysłowego widma, żmudna realizacja – są w dużej mierze prolongowaniem momentu rozkoszy. Moim zdecydowanym faworytem spośród klasyków gatunku jest pozostający w cieniu Elvgreena, Vargasa i Sorayamy Aslan, któremu mam nadzieję poświęcić osobną notkę na blogu. Spośród wschodzących gwiazd mam zdecydowaną słabość do Marka Blantona 🙂 Hubert de Lartigue może nie uwodzi mnie specjalnie swoim gustem lecz niewątpliwie jest mi najbliższy poprzez decyzję o sposobie kadrowania, przez skupienie swojej uwagi na zmysłowym bycie jakim są usta kobiece same w sobie. Poniżej linki do kilku jeszcze “close-up’s” jego autorstwa.

PINK NOT DEAD!

maurycy

Melanie

Sourire

Hommage a Gil Elvgren

* w pierwszej połowie lat 90 poświęciłem tej fascynującej postaci (satelita surrealistów, malarz niedzielny, erotoman-fantasta, makijażysta w fabryce manekinów) dość obszerny artykuł w “Machinie”: “Gabinet Figur Marcepanowych Clovisa Trouille’a” – w wolnej chwili zamierzam wklepać go w komputer (orginalny plik przepadł w odmętach pre-CD-romowej historii) i opublikować tu na blogu – tymczasem dla zachęty jeden z moich ulubionych obrazków niesfornego mieszczucha



Clovis Trouille, Dialogue au carmel, 1944

ROZKOSZNE ROKOKO



“Marie-Louise O’Murphy” by François Boucher (circa 1752)

Dear PINK’s

Dziś “na dzień dobry” plecy, ramiona i tyłeczek Marie-Louise O’Murphy w pozycji idealnej do całowania i zacałowywania 🙂 Zainteresowanych możliwością niewiarygodnego awansu społecznego, batutą jaką dla wybranek stało się arystokratyczne łoże odsyłam do “Dziwek w Historii” Nickie Roberts. Warto przyjrzeć się bliżej historiom Nell Gwynn, Jeanne-Antoinette Poisson, Catherine Walters czy Rose Alphonsine Plessis, żeby wymienić tylko kilka najsłynniejszych przypadków. Obszerną listę tych fascynujących kobiet znaleźć można w Wikipedii. Ja tymczasem chciałbym pokłonić się raz jeszcze rokokowemu malarstwu do którego nareszcie a niewątpliwie dorosłem 🙂 Po raz pierwszy na różowe salony pozwalam sobie wprowadzić Françoisa Bouchera, którego “nieodpowiedzialne”, buduarowe malarstwo jest przeuroczym hymnem na cześć rozkoszy. To zabawne i dziś dzień nieprawdopodobnie anachroniczne ale moje pierwsze spotkanie z “pornografią” odbyło się na poziomie malarstwa – dzięki ci mamo za serię znaczków z Paragwaja z reprodukcjami Rubensa, za zieloną teczkę pełną radzieckich reprodukcji kupowanych w empiku na których wypinały się, prężyły i przegniały Wenus i liczne Diany wyszłe spod pędzla słodkiego rzeźnika z Paryża. Fragonarda i jego cudną huśtaweczkę mieliśmy już na blogu pozwalam więc sobie na mniej znany “Souvenir” będący w moim odczuciu kwintesencją landrynkowego sentymentalizmu. Chwała smukłym nóżkom i paluszkom, pulchnym zadkom, jędrnym piersiątkom, różanym sutkom i usteczkom. Chwała Serduszkom 🙂 ❤ ❤ ❤

PINK NOT DEAD!

maurycy



“Souvenir” by Jean-Honoré_Fragonard (circa 1776-78)

Check Also:

PINK ROCOCO – Dominque Vivant de Non on PND! Blog

PODLOTEK i DEMONY

La peinture à l’huile c’est trop difficile mais c’est beaucoup plus beau que la peinture à l’eau.



Idol by Aleksandra Waliszewska

Dear PINK’s

Po długim okresie – nazwijmy go umownie “renesansowym” – w malarstwie Waliszewskiej nastąpił radykalny zwrot. Subtelne, wysmakowane, malowane godzinami w “narcystycznym szale” oleje, które zjednały jest zainteresowanie w konserwatywnym kręgu odbiorców sztuki należą do przeszłości. W ciągu ostatnich trzech lat Ola świeża niczym młodziutka Bambi-Zombie z ogromną lekkością i gorliwością neofitki rzuciła się w wir obrazów i wyprodukowała niewiarygodną ilość fantasmagorii.

Francuską rymowankę przywołałem przewrotnie bo i wszystko w tym malarstwie jest przewrotne. Kontrapunktem jest w nim klasyczna postać “Dziewczynki” nie będącej sensu stricte ani ofiarą ani bestią choć oscylująca na granicy takich pojęć. Z miejsca mamy więc kruchość i perwersję. Istoty atroficzne i chorobliwe, niewinne, czasem brzydkie, często złe, złośliwe zawsze jednak wrażliwe i wyeksponowane. Wyidealizowana figura podlotka, pensjonarki, sierotki znana nam jest z literatury i sztuki (Kozeta, Alicja, Lolita i ich permutacje) lecz zwróćmy uwagę na przeniesienie – tym razem autorką jest Dziewczynka.

Nie chcę jednak pisać o samej Oli, o tym co pomagają mi zrozumieć aksamitne zasłony i półmrok panujący w jej rodzinnym domu, stado koni arabskich, które hoduje jej ojciec. Interesuje mnie niesamowity portal jaki dziś tworzy – alembik, filtr przez który wraca do mnie średniowiecze. Koszmar osłodzony delikatnością i skontrowany ironią. To tysiąc lat krzyku i zasiusianych prześcieradeł. Archetypy. Demonologie. Bestiaria. Alegorie bardziej intuicyjne niż kryptograficzne. Oniryczność, której detonatorem jest nie doświadczenie psychodeliczne ale kultura wraz ze wszystkimi perwersjami wrażliwości. Z mgły i sproszkowanej kości te obrazy. Zabawne choć nie ma w nich nic śmiesznego. Rumak, Larwa, Luger. Mokradła, Łąki, Śnieg. Mroczne pokoje, ciemne korytarze. Deformacje i biedactwa – lecz zawsze turpizm to nie groteska. Pełno tu upiorów, ghuli, rozrywanego ciała, wnętrzności, krwi i fluidów a wszystko brzemienne w ciszę. Jak łezka. Jakież to wszystko przejmujące. Północne więc i polskie, europejskie. Uniwersalne lecz nie-tropikalne. Zmory i Dziewczątka. Zapach deszczu. Satanizm.

Półtora tysiąca gwaszy i akwareli. Miazga i Świat Zarazem. Przedstawienia figuratywne nie gubiące się nic a nic w uwodzicielskiej pokusie rozmycia jaką daje farba wodna. Sceny alegoryczne w swym charakterze często budzące skojarzenia ze sztychem wręcz bo tak zwięzłe. Konsekwencja w eksploracji fantazmatów. Ostrość wizji i niepokój sentymentalny. Prostota a jednocześnie gęstość, wieloznaczność – “bits & pieces” – świat zwielokrotniony w popękanym zwierciadle w którego odłamkach pojawiają sie zjawy – rzeczy, których nie ma ale są – dziedzictwo wyobraźni. Referencje można mnożyć – Darger oczywiście, dalej Dürer i Doré, przez chwilę wręcz Szukalski czy Kozak ale też Argento, Fulci i Bava. Okładki, ilustracje, pocztówki, zdjęcia, średniowieczny terror Muzeum Narodowego. Leksykony medyczne i esesmani w telewizji – mnogość tu materiału dla różnych głów. Ktoś kiedyś będzie to wszystko analizował, porządkował, dokona próby scalenia. Fotografie, ryciny, falshbacki z kina, sieci, życia – kultura tak dostępna w pulsie współczesności. Banalizm i brutalizm. Inkwizycja i Shibari, literatura niesamowita i komiks undergroundowy – cieszy mnie ta rozpiętość. To, że Ola nie jest przywiązana do sztuki współczesnej ale do szeroko pojętej Kultury wyjątkowo sobie cenię i to sprawia, że ten świat jest tak fascynujący i syntoniczny. A, że przy okazji kocha małe brzydkie pieski i demony – tym ciekawiej. Kultura uwielbia koszmar i dziwaczność – obłaskawia je, ujawnia, żywi się nimi.

Nowa Ola jest uniwersalana a jednocześnie socjo-technologicznie współczesna: bedąc malarką jest też bytem internetowym – funkcjonuje tam gdzie dziwność jest naturalnym punktem uwagi. Kultura przechodzi w tej chwili fascynującą fazę dostępności więc i ewaluacji potencjałów. Redefinujuje się naturalnie i nieustannie. To co robi Ola jest bardzo żywe właśnie w tej chwili. To eksperyment w mocnej fazie. Mała uśmiechnięta dziewczynka jest sama w laboratorium. Przygląda się, przywołuje i formułuje świat. Wdzięczy jej jestem za te wszystkie katarktyczne koszmary, którymi tak hojnie nas obdarza. Zamiast analizować dalej Waliszewską proponuję przyjrzeć się otchłaniom kultury, które wyją z jej obrazków.

PINK NOT DEAD!

maurycy

Aleksandra Waliszewska

HEROES OF MIGHT AND MAGIC

Wtorek, 20 kwietnia 2010 godz. 12.00
Galeria Laboratorium, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa

check also:

Aleksandra Waliszewska Flickr

Aleksandra Waliszewska Blogspot

Aleksandra Waliszewska Fan Club

PINK PERV ART



Aleksandra Waliszewska, oil on canvas, 2010

Dear PINK’s

Today couple of fresh and smoking hot examples of “Contemporary Perv Art”. Above new painting by Aleksandra Waliszewska – first oil on canvas since pretty long time and at the same time first and only since her radical change of style. I keep following Ola’s nightmares with much interest and satisfaction. Below one of the paintings/collages from the Archie series by Mark Mulroney – recently unavailable at his site due to a rather absurd dispute over copyright infringement.

PINK NOT DEAD!

maurycy



Mark Mulroney, painting/collage from the Archie series, 2010 (edited background)

Check Also:

Aleksandra Waliszewska Flickr

Aleksandra Waliszewska Blogspot

Aleksandra Waliszewska FB Fan Site

Cartoon pornography

Archie Andrews

Veronica Lodge

BHUTAN PINK



Phallus Bhutanicus #1, MG, 2009

Dear PINK’s

Lately Agnieszka Żechowska send me several photographs that register popular iconography related to the Phallic Cult in Bhutan. Those beautiful naive paintings raised a true cock fever in my head. I couldn’t restrain myself from doing immediately a vector reinterpretation of one of them. I hope that will be beginning of new series of essentially erotic drawings. As someone obsessed with Vagina I am naturally focusing my attention on The Pink Lotus – the very subject of my worship. Although I do have some phallic pieces on my account most of the time I was semi-unconsciously avoiding The Perfect Pussy Companion. That is a definitive mistake for someone who tries to the express The Glory of Sexuality at its fullness. I will try to fill this gap. I am planning to do at least few phallic images. Of course it is also a great opportunity for me to come back to the idea of religious alike representations of My Beloved Cunts. This time with slight touch of Buddhist aesthetics. Penis and Vagina are like ying and yang except that The Sex Harmony Sign should be Pink on both sides 🙂 Here a couple of samples from my first approach to the Very Pink Idol finally so dear to any man. The future will show how can I cope with such Great Subject 😉

PINK NOT DEAD!

maurycy



Phallus Bhutanicus #3 (pseudo anaglyph) MG, 2009

CHECK ALSO:

VAGINETTES Set o My Flickr (6 of 18) *

SATANICO TROPICAL Set o My Flickr (3 motifs, 22 images) *

PUSSY MANDALA #01

PUSSY MANDALA #02

PUSSY MANDALA #03

Original Bhutan Phallus image #01

Original Bhutan Phallus image #02

Original Bhutan Phallus image #03

The Phallus of Bhutan: an arcane symbol at www.keystobhutan.com

Bhutan’s phalluses warn off evil at BBC News

Greetings from Bhutan

* Because of Flickr community rules most of the images in those sets are marked as restricted although I do not consider any of them offensive. You can see any if you wish but to be able to do it you must to turn SAFE SEARCH in Your Flickr Account (Free) OFF. Pink Not Dead!

PINK PUPPA



Całun niekoniecznie turyński – proces photo: Kasia Grzeszczak

Dear PINK’s

Yves Klein pojawił się stosunkowo niedawno jako referencja w jednym z wpisów co przypomniało mi że miałem zaprezentować tu pewną różową panienkę, która poczyna sobie z Mistrzem w sposób nader obcesowy. Nieznośna ta dziewucha ukrywająca się pod pseudonimami PuppaSzalona oraz Łebski Bebs wydaje się być moją sąsiadką chociaż do tej pory miałem okazję wpadać na nią jedynie w przestrzeni wirtualnej być może na moje szczęście 🙂

PINK NOT DEAD!

maurycy



Całun niekoniecznie turyński photo: Piotr

BB PINK



Basia Bańda Brzuszek pełen kupy (Belly full of shit), 50×50 cm, mixed technique 2008

Dear PINK’s

Basia Bańda is definitely leading polish Femme Rose. I must to admit that her Pink it is not exactly my kind of Pink. Anyway she is The Pinkest of The Pinks and as such definitely should be present on this blog. Basia has a very pink site where you can see plenty of her pink works. Check it – Check BB – Take The Pink!

PINK NOT DEAD!

maurycy




Basia Bańda Świna (Pig), 30×40 cm, weaving on canvas, 2007