PINK INFAME ET COQUET

Moje dziecko, gdybyś wymyśliła jakieś naprawdę nowe zboczenie, byłabyś dobrodziejką ludzkości.

Veralaine do Rachilde

Rachilde umie wdzięcznie zszywać falbanki stylowe na tkaniny swych obrazów. Zdania, upudrowane z lekka metaforami, zdobne to w dziwaczne storczyki, to w swobodnie nawiązane wstążki, łaszą się i kokietują jak najwdzięczniejsze kurtyzany.

Jan Lorentowicz 1911


Marguerite Emery (Rachilde)

Dear PINK’s

Spotkanie z Rachilde zawdzięczam Piotrowi Rypsonowi – zjawił się któregoś dnia na Krasińskiego w naprawdę czarnym momencie mojej biografii i wcisnął mi do rąk dobrze schodzoną książeczkę mówiąc: To szaleństwo młodej dziewczyny. Będzie ci się podobać 🙂 Marguerite Emery – wielka skandaliskta Fin de siecle to postać już dziś mocno zapomniana – nie będę się tu rozpisywał na jej temat jako, że wydanie Czytelnika opatrzone jest tak znakomitym wstępem Juliana Rogozińskiego jak i oryginalnym (będącym kuriozalną mieszanką podziwu, fascynacji, narcyzmu i mizoginii) wstępem Maurice Barres. Rachilde może być określona jako prekursorka damskiej literatury porno i pionierka transeksualności. Jej najsłynniejsza książka to “Pan Wenus” (“Monsieur Vénus” 1884) – powieść dla aksamitych wampów i post-feministek napisana przez prowincjonalną pannę w kwiecie swego wieku (23). Zadziwiający melanż różu i czerni. Poniżej wybrane fragmenty:

Wzdłuż jego torsu, na luźnej koszuli, biegła girlanda róż, dużych róż z cielistego, mieniącego się czerwonawo atłasu, które spływały mu między kolanami, pięły się do ramion i owijały wokół szyji.

Patrzył tak, jak patrzą cierpiące psy, błagalnym spojżeniem wilgotnych źrenic. Owe zwierzęce łzy zawsze chwytają za serce. Usta jego miały wyraźny rysunek zdrowych ust, którym dym, przesycając je swą męską wonią nie odebrał jeszcze świeżości. Chwilami ukazywały się zęby, tak białe przy purpurowych wargach, że dziw aż brał, czemu te krople mleka nie wysychają między dwiema rozżarzonymi głowniami. Broda o skórze gładkiej jak u dziecka z dołeczkiem na środku była zachwycająca. Na szyi tworzyła się fałdka, niczym u dobrze odżywionego noworodka. Dosyć szeroka dłoń, szorstki głos i sztywne włosy były jedynymi oznakami zdradzającymi jego płeć.

Znieruchomiała za zasłoną panna de Venerande widziała go bez trudu. Łagodne światło świecy kładło się miękko na jego jasnym ciele pokrytym meszkiem jak skórka brzoskwini. Zwrócony był teraz tyłem i odgrywał główną rolę w jednej ze scen z Woltera, którą przytacza szczegółowo kurtyzana zwana Różanoustą.

… jego dziewicza karnacja przybrała ten sam odcień, podczas gdy pobudzone wodą brodawki obu piersi uwydatniły się, podobne dwu pączkom róży.

– Tak! Ciało – myślał – młode ciało, najwyższa potęga świata. Ma rację to przewrotne stworzenie! Na nic byłoby Jakubowi wysokie urodzenie, wiedza, talent, odwaga… gdyby nie różana przejrzystośc jego cery nie wodzilibyśmy za nim wszyscy ogłupiałymi oczyma!

Rachilde “Pan Wenus” tłum. Barbara Grzegożewska, Czytelnik, Warszawa 1980

Czytając to czułem się jakgbym oglądał bi-sôjo anime romansujące z europejską dekadencją (co akurat jest dość typowe dla gatunku). Ten sam smak: emfaza słodyczy, samotność niesfornej bohaterki, wystylizowane okrucieństwo i cierpienie. Zmutowana perwersyjna czułostkowość, totalna konfuzja mająca na celu jedynie przyjemność autorki i czytelników.

Na koniec jeszcze kilka różowych kwiatków z wstępu Barresa:

… Książka ta została napisana przez dwudziestoletnią dziewczynę. Wspaniałe arcydzieło! Ów tomik, wydany w Belgii, który wzburzył początkowo opinię i cieszył się powodzeniem jedynie u mało wybrednej publiczności oraz nielicznych, bardzo wyrafinowanych umysłów, to gorączkowe rozpasanie czułości i zła, ta wizja miłości o posmaku śmierci są dziełem młodej panny, dziewczynki niemal, jakże łagodnej i dalekiej od zgiełku świata! Ileż w tym niewysłowionego uroku dla prawdziwego dandysa!… Rachilde obdarzona jest umysłem bezecnym, bezecnym i zalotnym zarazem.

Owa szczególna dziewica instynktownie opisywać jęła poruszenia swej niespokojnej duszy. Grzecznie obciągając spódniczki, pobiegła wesoło w dół po niebezpiecznym zboczu, które zaczyna się od Josepha Delorme, a sięga “Kwiatów zła” i głębiej jeszcze, a zrobiła to z taką samą beztroską, z jaką mając umysł mniej szlachetny i będąc inaczej wychowana, wskoczyłaby do wagonika w “diabelskim młynie”.

Młode dziewczęta wydają nam się czymś bardzo skomplikowanym, ponieważ nie zdajemy sobie sprawy, że są to skryte, egoistyczne i pełne żaru zwierzątka, kierujące się tylko instynktem. Dwudziestoletnia Rachilde aby napisać książkę, która działa na wyobraźnię wszystkich, nie zastanawiała się ani trochę. Pisała to co spływało spod jej pióra, to co dyktował jej instynkt. Cudowne jest, że można mieć podobne instynkty!”

Nie będąc moralistką, choć kreśli pewną teorię miłości, nie będąc psychologiem, choć zdarza się jej analizować, nie będąc też artystką, chociaż chwilami nas olśniewa, Rachilde należy do kategorii, która wedle niezwykle subtelnych i nieco zmanierowanych umysłów jest najbardziej interesująca.

Maurice Barres (“Komplikacje Miłości” Paryż, 1889) tłum. Barbara Grzegożewska, Czytelnik, Warszawa 1980

PINK NOT DEAD!

maurycy