La peinture à l’huile c’est trop difficile mais c’est beaucoup plus beau que la peinture à l’eau.

Idol by Aleksandra Waliszewska
Dear PINK’s
Po długim okresie – nazwijmy go umownie “renesansowym” – w malarstwie Waliszewskiej nastąpił radykalny zwrot. Subtelne, wysmakowane, malowane godzinami w “narcystycznym szale” oleje, które zjednały jest zainteresowanie w konserwatywnym kręgu odbiorców sztuki należą do przeszłości. W ciągu ostatnich trzech lat Ola świeża niczym młodziutka Bambi-Zombie z ogromną lekkością i gorliwością neofitki rzuciła się w wir obrazów i wyprodukowała niewiarygodną ilość fantasmagorii.
Francuską rymowankę przywołałem przewrotnie bo i wszystko w tym malarstwie jest przewrotne. Kontrapunktem jest w nim klasyczna postać “Dziewczynki” nie będącej sensu stricte ani ofiarą ani bestią choć oscylująca na granicy takich pojęć. Z miejsca mamy więc kruchość i perwersję. Istoty atroficzne i chorobliwe, niewinne, czasem brzydkie, często złe, złośliwe zawsze jednak wrażliwe i wyeksponowane. Wyidealizowana figura podlotka, pensjonarki, sierotki znana nam jest z literatury i sztuki (Kozeta, Alicja, Lolita i ich permutacje) lecz zwróćmy uwagę na przeniesienie – tym razem autorką jest Dziewczynka.
Nie chcę jednak pisać o samej Oli, o tym co pomagają mi zrozumieć aksamitne zasłony i półmrok panujący w jej rodzinnym domu, stado koni arabskich, które hoduje jej ojciec. Interesuje mnie niesamowity portal jaki dziś tworzy – alembik, filtr przez który wraca do mnie średniowiecze. Koszmar osłodzony delikatnością i skontrowany ironią. To tysiąc lat krzyku i zasiusianych prześcieradeł. Archetypy. Demonologie. Bestiaria. Alegorie bardziej intuicyjne niż kryptograficzne. Oniryczność, której detonatorem jest nie doświadczenie psychodeliczne ale kultura wraz ze wszystkimi perwersjami wrażliwości. Z mgły i sproszkowanej kości te obrazy. Zabawne choć nie ma w nich nic śmiesznego. Rumak, Larwa, Luger. Mokradła, Łąki, Śnieg. Mroczne pokoje, ciemne korytarze. Deformacje i biedactwa – lecz zawsze turpizm to nie groteska. Pełno tu upiorów, ghuli, rozrywanego ciała, wnętrzności, krwi i fluidów a wszystko brzemienne w ciszę. Jak łezka. Jakież to wszystko przejmujące. Północne więc i polskie, europejskie. Uniwersalne lecz nie-tropikalne. Zmory i Dziewczątka. Zapach deszczu. Satanizm.
Półtora tysiąca gwaszy i akwareli. Miazga i Świat Zarazem. Przedstawienia figuratywne nie gubiące się nic a nic w uwodzicielskiej pokusie rozmycia jaką daje farba wodna. Sceny alegoryczne w swym charakterze często budzące skojarzenia ze sztychem wręcz bo tak zwięzłe. Konsekwencja w eksploracji fantazmatów. Ostrość wizji i niepokój sentymentalny. Prostota a jednocześnie gęstość, wieloznaczność – “bits & pieces” – świat zwielokrotniony w popękanym zwierciadle w którego odłamkach pojawiają sie zjawy – rzeczy, których nie ma ale są – dziedzictwo wyobraźni. Referencje można mnożyć – Darger oczywiście, dalej Dürer i Doré, przez chwilę wręcz Szukalski czy Kozak ale też Argento, Fulci i Bava. Okładki, ilustracje, pocztówki, zdjęcia, średniowieczny terror Muzeum Narodowego. Leksykony medyczne i esesmani w telewizji – mnogość tu materiału dla różnych głów. Ktoś kiedyś będzie to wszystko analizował, porządkował, dokona próby scalenia. Fotografie, ryciny, falshbacki z kina, sieci, życia – kultura tak dostępna w pulsie współczesności. Banalizm i brutalizm. Inkwizycja i Shibari, literatura niesamowita i komiks undergroundowy – cieszy mnie ta rozpiętość. To, że Ola nie jest przywiązana do sztuki współczesnej ale do szeroko pojętej Kultury wyjątkowo sobie cenię i to sprawia, że ten świat jest tak fascynujący i syntoniczny. A, że przy okazji kocha małe brzydkie pieski i demony – tym ciekawiej. Kultura uwielbia koszmar i dziwaczność – obłaskawia je, ujawnia, żywi się nimi.
Nowa Ola jest uniwersalana a jednocześnie socjo-technologicznie współczesna: bedąc malarką jest też bytem internetowym – funkcjonuje tam gdzie dziwność jest naturalnym punktem uwagi. Kultura przechodzi w tej chwili fascynującą fazę dostępności więc i ewaluacji potencjałów. Redefinujuje się naturalnie i nieustannie. To co robi Ola jest bardzo żywe właśnie w tej chwili. To eksperyment w mocnej fazie. Mała uśmiechnięta dziewczynka jest sama w laboratorium. Przygląda się, przywołuje i formułuje świat. Wdzięczy jej jestem za te wszystkie katarktyczne koszmary, którymi tak hojnie nas obdarza. Zamiast analizować dalej Waliszewską proponuję przyjrzeć się otchłaniom kultury, które wyją z jej obrazków.
PINK NOT DEAD!
maurycy
Aleksandra Waliszewska
Wtorek, 20 kwietnia 2010 godz. 12.00
Galeria Laboratorium, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa
check also: