…miał dokładnie swoje lata. A jeśli ze wszystkich pór roku wiosna najbardziej jest twarzowa, jest to jednocześnie strój do noszenia najtrudniejszy.

Raymond Radiguet at the age of fifteen by Jean Cocteau
Dear PINK’s
Moja meksykańska biblioteka pozostaje jeżeli nie w diasporze to przynajmniej w dość nieciekawej sytuacji obozu dla uchodźców. Odbierałem dziś od mojej przyjaciółki Marii trochę książek – niewiele coś około 50 tytułów ale jednak swoiste crème de la crème: dwa śliczne wydania Fizjologii miłości Remy de Gourmonta, cały mój zbiór Pierre Louÿsa, Pochwałę piersi kobiecych – głównie półskórki, smakowite introligatorskie oprawy. Prosiłem, żeby je postawiła na półeczce bo bałem się, że wyniesione na stryszek mogą zawilgnąć w czasie pory deszczowej – nie wziąłem jednak pod uwagę, że ma tam mieć miejsce remont kapitalny i że jakieś nienawykłe do literatury pięknej, spracowane dłonie będą przenosić moje skarby z miejsca na miejsce. W rezultacie Arabeski E.A.P. z księgozbioru JWG mają na okładce wgniecenie jakby nimi rzucano o ścianę a dopiero co oprawiony w skórę Marco Polo (egzemplarz moich rodziców, który dostarczył nam wszystkim wiele radości a poległ na karaibskiej plaży) wygląda jakby z uporem godnym lepszej sprawy ktoś po nim smyrał pumeksem… Moja meksykańska rzeczywistość obfituje aktualnie w dużo poważniejsze problemy (rozwód to nie bajka) ale mimo to ten mały bibliofilski dramacik napsuł mi trochę krwi :} Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło: ponieważ przy okazji zaginął także Bal u hrabiego d’Orgel, którym po raz kolejny namiętnie zaczytywałem się w roku ubiegłym zacząłem bezsenną nocą ryć w sieci wokół Radigueta. W efekcie natrafiłem na kuriozalną pornograficzną pozycję Vers Libres* z przyjemnymi acz wysoce niemoralnymi ilustracjami przypisywanymi Rojanowi**. Przy okazji wypatrzyłem sporo innych smakołyków, poczynając od ilustrowanych wydań rozmaitych obscenicznych pozycji mojego ukochanego Louÿsa a kończąc na opatrzonym ślicznymi, choć w moim odczuciu nieadekwatnymi, ilustracjami wydaniu Chwili ulotnej Dominika Vivant De Nona. Przejrzałem też sporo fotek Radigueta i uświadomiłem sobie, że na wielu wygląda on na dość złośliwego gnoma. To symptomatyczne, że na większości poświęconych mu stron (włączając w to odsłony na tym blogu) powtarzają się te same “piękne” wizerunki (portrety naszkicowane przez Picassa i Cocteau, romantyczna fotografia zadumanego młodego człowieka) – proza Radigueta jest tak prosta, subtelna i przejmująca, a jego przedwczesna śmierć tak doskonale nadaje się do idealizacji, że po prostu nie sposób pogodzić się z faktem by miał być brzydki czy wręcz antypatyczny. Trafiłem też na kilka zabawnych fotek Radigueta i Georgesa Aurica z lata 1921 – chłopaki kąpią się nago***, fotografował ktoś bliski – prawdopodobnie Cocteau. Postanowiłem więc, że skoro i tak spać nie mogę podzielę się z państwem tymi smakołykami. Poniżej moje ulubione cytaty z Balu u hrabiego d’Orgel – nie wszystkie można uznać za “różowe” ale myślę, że i tak warto poświęcić im chwilę uwagi. Radiguet może i był bardziej nieznośny niż byśmy chcieli ale na pewno był geniuszem – naprawdę nie ma lepszych książek o miłości.
PINK NOT DEAD!
maurycy
Należy bowiem zrozumieć, że panna Grimoard de la Verberie stworzona by żyć w hamaku pod wyrozumiałym niebem, nie posiadała broni, jakiej nie brak kobietom Paryża i skądinąd, niezależnie od ich pochodzenia.
str. 8
Mahaut wzrastała w Verberie jak dzika liana. Jej uroda, jej umysł nie rozwinęły się w ciągu jednego dnia, lecz za to rozwijały się bardzo pewnie. Prawdziwą czułość znajdowała Mahaut u starej Murzynki Marii, którą w rodzinie Grimoardów wypożyczano sobie jak przedmiot; była to czułość służebna, to znaczy najbardziej zbliżona do miłości.
str. 10
Paweł był przeświadczony, że udało mu się stworzyć pewną postać; w rzeczywistości ograniczał się do tego, że nie zwalczał swoich przywar.
str. 13
Wydawała mu się piękna, wzgardliwa i nieobecna myślą. Rzeczywiście była nieobecna; prawie nic nie potrafiło oderwać jej myśli od hrabiego. Jej sposób mówienia miał w sobie coś szorstkiego. Ten głos o surowym wdzięku naiwnym wydawał się ochrypły, męski. Bardziej niż rysy głos daje świadectwo rasie.
str. 17
W czasie wojny miał możność zetknąć się z ludźmi z różnych klas. Dlatego wojna go bawiła.
str. 19
Po zawieszeniu broni modne były zabawy na przedmieściach. Każda moda, podyktowana koniecznością a nie dziwactwem, jest rozkoszna. Surowość policji zmuszała do tej ostateczności tych wszystkich, którzy nie umieją kłaść się wcześnie spać. Tańce za miastem odbywały się nocą. Kolację jadało się niemal na trawie.
str. 22
Gapie tworzący szpaler przylepiali nosy do szyb pojazdów, żeby lepiej widzieć właścicieli. Kobiety udawały, że te katusze są czymś rozkosznym. Guzdralstwo akcyźnika przedłużało je nadmiernie. Ta lustracja, ta pożądliwość przez szybę dawała co strachliwszym zaznać lekkiego zawrotu głowy jak w Grand Guignolu. ten motłoch to byłą rewolucja niegroźna. Parweniuszka czuje, gdy ma naszyjnik na szyi; trzeba było jednak dopiero tych spojrzeń, by elegantki poczuły perły, którym ten nowy ciężar dodawał wartości. oprócz nierozważnych były też i nieśmiałe; i te, jakby zziębnięte, podnosiły do góry sobolowe kołnierze.
str. 23
Pod gazową latarnią, w wieczorowej sukni i w diademie na głowie, księżna d’Austerlitz drygowała szoferem, śmiała się, fukała na zebranych.
(…)
Co do księżnej d’Austerlitz, to pod tą latarni, której światło korzystniejsze dla niej było niż blask żyrandoli, była wspaniałą. Kręciła się, otoczona ulicznikami, z taką swobodą, jakby zawsze żyła w ich towarzystwie.
str. 24
Czy to przodkowi swemu marszałkowi Redout, we wczesnej młodości subiektowi u rzeźnika, zawdzięczała Hortensja tę karnację zbyt bogatą, te kędzierzawe włosy, które nasuwają nam czasem myśl, że są może wynikiem obracania się pośród surowych mięs. Poczciwości kobieta, zyskiwała sobie sympatię pospólstwa, w oczach, którego byłą kobietą piękną. Poczciwości kobieta, a i poczciwości prawnuczka, gdyż nie tylko nie wypierała się swojego pochodzenia, ale oddawała marszałkowi cześć nawet w miłości. Lubiła krzepę Hal, a tymczasem zarzucano jej, że ma niezdrowe apetyty!
str. 25
Gérard, dawny krupier, był jednym z dwóch czy trzech ludzi, którzy w czasie wojny dostarczali rozrywek paryżanom. Jako jeden z pierwszych zorganizował potajemne dansingi. Tropiony przez policję i obawiając się jej bardziej dla dawnych swych sprawek niż dla obecnego łamania przepisów, zmieniał lokal co dwa tygodnie.
Kiedy zwędrował już cały Paryż, on to właśnie przeniósł dansingi z wynajętych pokojów do domków na przedmieściu. Najbardziej znany był domek w Neuilly. Przez wiele miesięcy eleganckie pary froterowały podłogę tego domu zbrodni, odpoczywając między jednym a drugim tańcem na żelaznych krzesełkach.
Gérard, upojony sukcesem, postanowił wówczas rozszerzyć swe przedsiębiorstwo. Wynajął za absurdalną cenę olbrzymi pałac w Robinson, zbudowany przy końcu ubiegłego wieku na polecenie obłąkanej, córki słynnego fabrykanta perfum Duca, tego samego, który korzystając z gry słów przyozdobił swe prospekty i etykietki koroną diuka.
Korona ta widniała również na bramie i na frontonie pałacu, w którym panna Duc do końca życia trwałą w oczekiwaniu na niewiernego cygana.
Parę kilometrów za rogatką Orleańską mężczyźni zaopatrzeni w latarki kieszonkowe wskazywali automobilistom drogę do pałacu.
str. 28
W Paryżu Mirza pokazywał się w świetle frywolnym. Przypisywano temu księciu zmysł zabawy. Powód tego był prosty: jeżeli gdzieś było smutno, Mirza zawracał z drogi. Łowca niestrudzony, nie upierał się nigdy; zajadłość z jaką tropił szczęście, rozkosz, dowodziła najlepiej, że ich nie posiadał.
str. 30
Pani Forbach poślubiła w roku 1860 posiadacza ziemskiego z Prus, von Forbacha, alkoholika, kolekcjonera przecinków. Kolekcja ta polegała na zaznaczaniu przecinków zawartych w wydaniu Dantego. Suma nigdy się nie zgadzała. Pan von Forbach niestrudzenie zaczynał od nowa. Jako jeden z pierwszych zbierał też znaczki, co w owych czasach uchodziło za szaleństwo.
str. 41
W salonie palił się ogień. Widok kominka obudził we Franciszku wspomnienia ze wsi. Płomienie topiły lód, który, czuł to, zaczynał go mrozić.
Przemówił. Przemówił prosto. Ta prostot zaszokowała z początku hrabiego d’Orgel, jakby wykluczała go z udziału w rozmowie. Nie pomyślał nigdy, by ktoś mógł powiedzieć: “Lubię ogień.” Za to twarz pani d’Orgel, przeciwnie ożyła. Siedziała na skórzanej ławeczce górującej na metalową osłoną kominka. Słowa Franciszka orzeźwiły ją jak bukiet polnych kwiatów. Rozwarła nozdrza, wciągnęła głęboko powietrze. Otworzyła zaciśnięte wargi. Oboje zaczęli mówić o wsi.
str. 50
Franciszek spojrzał na matkę nowym okiem. Nigdy dotąd nie zauważył, że jest młoda. Pani de Séryeuse miała trzydzieści siedem lat. Wyglądała na jeszcze mniej. Lecz tak samo jak jej młodość, i uroda nie rzucała się w oczy. Może dlatego, że nie była współczesna?
str. 68
Kobiece wydaje nam się dziś tylko to, co kruche. Mocne rysy pani de Séryeuse pozbawiały ją w oczach innych wdzięku. Jej uroda nie robiła wrażenia na mężczyznach. Jeden tylko ją ocenił; nie żył już. Pani de Séryeuse trwała dla niego, jakby mieli się znów kiedyś spotkać, nie tknięta żadnym pożądliwym spojrzeniem, jakich nie mogą uniknąć nawet kobiety najuczciwsze.
str. 68
Kochając już panią d’Orgel, Franciszek bał się uczynić cokolwiek, co mogłoby się jej nie spodobać. I dlatego właśnie nie myślał o Mahaut; gdyż żadna z jego myśli nie wydawała mu się jej jeszcze godna.
str. 70
Hrabia d’Orgel rodził się do nowego uczucia. Do tej pory unikał zawsze miłości jako rzeczy zbyt ekskluzywnej. By kochać, trzeba mieć czas, a jego pochłaniały błahostki. Lecz namiętność wślizgnęła się weń tak zręcznie, że ledwo to postrzegł.
str. 78
Robił on, co tylko mógł, by rozerwać swą siostrzenicę piętnastoletnią wdowę, którą europejskie wychowanie uwolniło od obyczajów wschodu.
str. 100
Jego pochodzenie ujawniało się w momentach, kiedy najmniej można się było tego spodziewać. Któregoś wieczora, gdy cała paczka jechała aleją Lasku Bulońskiego, Mirza podrywa się nagle, wyciąga rewolwer, każe zatrzymać auto i powstrzymując oddech staje za drzewem. Zobaczył dwie łanie.
Na darmo byłoby mu tłumaczyć, że na łanie z Lasku Bulońskiego się nie poluje.
Szczęściem broń, jaką posiadał, była zbyt udoskonalona, by mogła być skuteczna. Wrócił więc do samochodu, zły na swój rewolwer. Pragnął ofiarować te dwie łanie siostrzenicy i pani d’Orgel. Co najbardziej ubawiło Orgelów i Séryeuse’a, to dąsy małej Persjanki. Żałowała, że nie będzie mogła wrócić do Ritza z łupem upolowanym przez wuja.
str.101-102
Międzynarodówka istnieje od dawna, nie tam jednak, gdzie przypuszczamy. Czyż panowie mają wadzić się ze sobą dlatego, że pokłóciła się służba? Orgelowie austriaccy w ten sposób traktowali wojnę.
str. 121
Nie szedł tu za głosem pożądania: te malutkie zdrady nie dawały mu wiele. Gdyby słowo to nie było zbyt mocne, można by rzec, że Anna zdradzał żonę z obowiązku. Według niego wchodziło to w skład jego rzemiosła światowca. Jedyną przyjemnością, jaką z tego czerpał, było zadowolenie miłości własnej.
str. 122
Żaden uśmiech nie zetrze z twarzy śladów jakie zostawiło cierpienie.
str. 156
Cierpienia wysubtelniły Narumowa; poza tym był Rosjaninem: dwie racje pozwalające mu lepiej pojąć dziwaczne odruchy serca.
str. 167
wszystkie cytaty zgodne z:
*
28 ręcznie kolorowanych ilustracji, 300 numerowanych egz. (1926)., drugie wydanie (1937) uzupełnione o trzy wiersze i cztery ilustracje dochodzi na aukcjach do 1600 €; przy okazji natrafiłem również na późniejszą (1939) również b. smakowitą edycję z ilustracjami przypisywanymi z kolei René Ransonowi za jedyne 200 € – to tylko tak gdyby ktoś chciał mi sprawić przyjemność 😛
**
Фёдор Степанович Рожанковский
***
Radiguet & Auric, Auvergne 1921 (01)
Radiguet & Auric, Auvergne 1921 (02)
Radiguet & Auric, Auvergne 1921 (03)
check also: