PINK IN THE MIST

poszedłem po twarożek a tu patrzę bocian chodzi po cmentarzu



Pink Mistake by Natiboy

Dear PINK’s

Wakacje akt IV Tatry

z Grześkiem w Górach: Białka. w starorzeczu pośród krągłych kamieni znajdujemy szarozielone, wilgotne łupki – skalne listki nasiąknięte wodą – niektóre cieniuchne jak papier – Idealne do puszczania kaczek: Wiktorek jest mistrzem ale Tol też daje radę: trzy, cztery i hop! – już na drugim brzegu strumienia. Radość na pyszczku.

sen: “pierwszą noc w Tatrach spędziłem właściwie w całości pod Twoimi domem, wpatrując się w Twoje okno. Szara stalinowska kamienica, monumentalna klatka schodowa. Zamknięte drzwi. Półmrok. Głucha cisza. Przeklęte arabskie miasto. Obrałem z płatków ogromną liliowo-różową chryzantemę po to żeby zatknąć Ci na wycieraczce malutką kitkę, taki pędzelek najcieńszych i najjaskrawszych igiełek otaczających serce kwiatu. D ratowała mnie z tego smutku ale i tak dusza mokra od łez. Łaziliśmy po Chińskim Murze w opustoszałym Mexico City. Skrzypiące wrota, piękna muzułmanka omiatająca mnie lekceważącym spojrzeniem. deszcz, wilgotny piach. R śmigający na półtorametrowym czarnym long boardzie…”

w Kościeliskiej mokre łańcuchy, wspinaczka do Mylnej. mży, mgła jak szara gąbka opatula góry. piknik za tysiąc lat.

różowe porto, martini, jegermeister.

budzą mnie szukające schronienia muchy. ich łapki nieznośnie łaskoczą w usta i nos. poranki w łóżku z Marysieńką Sobieską.

spacer do piekarni, spod spadzistych dachów strzelają rżnięte w deskach promienie – Kult Solarny w cieniu gór.

Termy. 4 i pół godziny w gorącej kipieli. fajnie / czujnie – dużo kamienia, drewna, dno srebrzyste z nierdzewki, tylko drzewa młode, jeszcze nie zdążyły odbić. Wiry i wodotryski. Wodne kurtyny. Bąbelki. Na pochmurny dzień jak złoto – nie ma nieba: świat spowity ołowianą watą a my z Tolkiem jak Ali-Baba z Alladynem. I cycków pełno – najfajniejsze oczywiście w strefie frytek: szpiczaste zakopiańskie sutki mało nie przebiją czarnego staniczka, (blond warkocze ściekają na plecy), cyganka co jak wbiega po mokrych schodach to oczu od niej nie można oderwać i ta Baśka Balonówa w białej chustce i okularach co to wszędzie pływa z mamą (też okularnicą) – uśmiech prokuratora 100%. Kelnereczka jak laleczka – smukła, gibka w szorcikach – usteczka kunsztownie cyzelowane jak z obrazów Caravaggia. Superszybka zjeżdżalnia: 14 m/s – na hamowni woda spotyka moje jądra z czułością kowadła. Za to hydromasaże takie, żem pierwszy raz pożałował, że nie mam łechtaczki. Damn Sanctuary!

znowu deszcz. zamiast ciupagi kupujemy drewnianą katanę z napisem >Zakopane< koślawo wyrezanym na czarnej pochwie. Kominek. Kotka Zuzia odwiedza nas na drugim piętrze – brudna jak nieboskie stworzenie: tak Szara, że trzeba się domyślać, że Biała – tarza się po cytrynowej pościeli. Gramy w Chińczyka i w Carcasonne. Mateus musuje w kieliszkach. Hulaj Dusza! Piekła nie ma! Ostatnie dni wakacji. PINK NOT DEAD! maurycy obrazki z wakacji: Wakacje akt I Bałtyk

Wakacje akt II Podlasie

Wakacje akt III Pojezierze (Powiśle)