Watch out where the huskies go, and don’t you eat that yellow snow!
Dear PINK’s
❄ W Warszawie Śnieg! ❄ Hura! ❄ wczoraj spacer po Porcelanowym Gaju ❄ Bielaniak Rozkoszny ❄ Szadź ❄ Biały Puch ❄ wkrótce skostnieje ❄ pojawią się żółte plamy:
Prosił, żeby mu pomóc. Czy też może wydał nam rozkaz ubrany w uprzejmą formę? W każdym razie mieliśmy się załatwić do klinowato wyrąbanego rowka i gorącym moczem roztopić, a przynajmniej zmiękczyć lód. Zanim Schilling lub ja mieliśmy czas powiedzieć: „Mowy nie ma!” albo „Myśmy już idąc w tę stronę”, moje kuzynki zapiszczały z usłużną gotowością:
– Oj, tak! Ale musicie się odwrócić i pan także, panie Mahlke!
Kiedy Mahlke wytłumaczył im, gdzie mają przykucnąć – mówił, że strumień musi trafiać zawsze w to samo miejsce, inaczej wszystko na nic – wdrapał się na wał i razem z nami odwrócił się w stronę brzegu. Podczas gdy za naszymi plecami rozlegał się pluszczący dwugłos przy akompaniamencie chichotów i szeptów, wpatrywaliśmy się w mrowie czarnych punkcików przed Brösen i w oblodzone molo. Siedemnaście topoli nadbrzeżnej promenady, siedemnastokrotnie pocukrzonych. Złota kula na szczycie pomnika poległych, który sterczał z lasku w Brösen wysokim obeliskiem, słała ku nam przynaglające świetlne sygnały. Wszędzie panowała niedziela.
Kiedy dziewczęta podciągnęły swoje narciarskie spodnie, a myśmy stanęli czubkami butów tuż przy rowku, krąg dymił jeszcze, zwłaszcza w dwóch miejscach, które Mahlke zapobiegliwie zaznaczył toporkiem. Bladożółty mocz wypełniał rowek i z cichym szelestem sączył się dalej. Brzegi rowka nabrały zielonozłotego koloru. Lód zawodził płaczliwie. Gorący odór utrzymywał się długo, bo nie było tu innego zapachu i nic go nie rozwiewało, stał się nawet silniejszy, gdy Mahlke zaczął rąbać toporkiem w ciepłej mazi i wydobył z rynny prawie tyle rozdrobnionego lodu, ile zmieści się w zwykłym wiadrze. Zwłaszcza na zaznaczonych miejscach udało mu się wydrążyć szyby, wedrzeć się w głąb.
Kiedy rozmiękczona masa lodu była już usunięta na bok i zaraz stwardniała na mrozie, zaznaczył dwa nowe miejsca. Teraz dziewczęta musiały się odwrócić, rozpięliśmy spodnie i pomogliśmy Mahlkemu, roztapiając dalsze centymetry pokrywy lodowej i drążąc dwa nowe otwory, które jednak wciąż jeszcze nie były dostatecznie głębokie. On sam nie oddał moczu. Nie zachęcaliśmy go też, baliśmy się nawet, że dziewczęta mogłyby go namawiać.
Kiedy skończyliśmy i zanim jeszcze dziewczęta zdążyły otworzyć usta, Mahlke odprawił nas. Stanąwszy znów na wale, obejrzeliśmy się: ściągał przez brodę i nos swój szal razem z agrafką nie obnażając przy tym szyi. Czerwono-białe, pręgowane wełniane piłeczki czy pomponiki wyjrzały między szalem a kołnierzem płaszcza na świat. Mahlke rąbał już znowu w rowku szepcącym o nas i o dziewczętach, pochylał plecy za ulotnymi, jakby pralnianymi oparami, w których grzebało się słońce. ❄
PINK NOT DEAD!
check also:
❄ Günter Grass
Kot i mysz (Katz und Maus, 1961)
przełożylili Ilona i Egon Naganowscy
Czytelnik, Warszawa, 1963
Wydanie I
