KULTURA ROZKOSZY (2006)



MG w czasie montarzu różowej wystawy w CSW; foto: Albert Zawada, 2006

Dear PINK’s

Proszono mnie ostatnio o link do wywiadu jaki w 2006 przy okazji wystawy Pink Not Dead! w warszawskim CSW zrobiła ze mną Paulina Reiter. Z pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że tekst który do tej pory był swobodnie dostępny na stronie gazety jest w tej chwili opatrzony kłódeczką wobec powyższego pozwalam sobie reprodukować go tutaj w całości do użytku zainteresowanych.

PINK NOT DEAD!

maurycy

Trzeba budować kulturę rozkoszy

z Maurycym Gomulickim rozmawia Paulina Reiter

Zaprojektowałeś sieć sex-shopów w Meksyku. Po co artysta wizualny macza palce w seksbiznesie?

Każdy malarz chciałby, żeby jego obrazy pożerano wzrokiem, tak jak pożera się strony pornograficznych magazynów. Wiadomo, że wystarczy napisać na obskurnej budzie: ‘K…’, a klienci natychmiast się pojawią. Seksbiznes to nisza mocno zaniedbana od strony wizualnej, co wydaje się absurdalne, zważywszy, że trzy czwarte tej oferty opiera się na doświadczeniu wzrokowym. Akceptując taki stan rzeczy, nie próbując go przekształcić i doskonalić, pozostawiamy teatr zmysłów w niszy plugawej, w której zawsze do sex-shopu wchodzić będziemy przez zatłuszczoną kurtynkę, nerwowo strzelając oczami na boki i z poczuciem winy.

Seksbiznes to nie bajka – dużo tam brudu, nieszczęścia, mafii, manipulacji, ale nie tylko. Jest też odwaga, ekspresja i zachwyt. Chciałbym, żeby nikomu nie działa się krzywda, żeby teatr rozkoszy był odzwierciedleniem seksualności idealnej. Były takie próby po ’68, rewolucja rockowa, obyczajowa itd. I znów wszystko poszło w jakieś cierniste krzewy i bagna. Potrzeba istnieje, jest realna, trzeba na nią odpowiadać, trzeba budować kulturę rozkoszy.

Internet, który się rozwinął w dużej mierze dzięki pornografii, pokazał, że fantazje są rzeczywiste i że dzielimy je z innymi ludźmi. Absolutnie się nie zgadzam z twierdzeniem, że pornografia i oferta sexshopowa jest skierowana do osób, które są niezrealizowane seksualnie.

Nieskromnie mogę powiedzieć, że uważam się za totalnie spełnionego w tej chwili życia dzięki mojej gorącej latynoskiej narzeczonej. Ale czy mam z tego powodu spocząć na laurach? Dlaczego rezygnować z ekspansji doświadczenia? Może dmuchana lala rzeczywiście jest dla kogoś, kto nie ma śmiałości, natomiast zabawki, które można kupić w sex-shopach, są dla dwojga, trojga czy pięciorga.

Nie znam jednak dziewczyn, które pasjami oglądają magazyny wypełnione zdjęciami męskich organów.

Męskie doświadczenie seksualne jest esencjonalnie wizualne. Kobiety przychodzą do sex-shopów raczej po to, żeby kupować gadżety, które mogą być fajne we wspólnym byciu w łóżku. Znam trochę dziewczyn, które same z siebie oglądają pornografię, ale nie znam żadnej, która by oglądała zdjęcia samych fiutów. I tu się pojawia fundamentalne rozróżnienie na poziomie genderowym. Jestem jak większość mężczyzn heteroseksualnych wyznawcą kultu waginalnego i podpisuję się pod taką deklaracją obiema rękami. Jesteśmy zafascynowani cudowną ostrygą, pulsującym kwiatem. Możemy na nie patrzeć bez końca. Moja dziewczyna to akceptuje, ale ciągle nie może pojąć, jak to jest, że ja oglądam te zdjęcia i się nie nudzę. A ja po prostu w p…ę patrzę jak w tęczę. U Brantome’a w ‘Żywotach pań swawolnych’ jest cudny kawałek o rozróżnieniu między chrześcijanami a Turkami. Turcy z odrazą unikają widoku kobiecego łona, natomiast między nami chrześcijany to zainteresowanie jest niewątpliwe. Nie tylko chcemy patrzeć, ale i całować!

Twoja wizja jest różowa, a przecież seksbiznes oparty jest na wyzysku.

Dyskurs na temat pornografii zawsze rozbija się o aspekt etyczny – o krzywdę ludzką, o manipulację. Istnieją jednak inne wymiary pornografii niż ten kwestionowany na podstawowym poziomie etycznym. Warto bliżej przyjrzeć się takim gatunkom jak hentai, animacja erotyczna. Animacja niezależnie od tego, że może być hiperdrastyczna, jest dobra do oglądania razem z dziewczynami, bo eliminuje hamującą wyobraźnię i przyjemność realność krzywdy. Za obrazem erotycznym naprawdę nie musi zawsze stać połykająca gorzkie łzy Ukrainka, oddająca się za chleb, nieszczęśliwa i wykorzystana. Hentai to fantazja w postaci czystej, a jako taka może być dla dziewczyny stymulująca.

Granica między sztuką erotyczną a porno jest cienka.

Mnie irytuje podział na sztukę erotyczną i pornografię. Sztuka erotyczna jest dziś w większości jałowa, grzeczna, nie chcę powiedzieć, że krakowska, ale artdecowska, to jakieś anachroniczne chowanie się za ważkami, motylkami. Pornografia ma nieporównanie większy potencjał, jest ekscytująca, satysfakcjonująca, ekspresyjna. Od strony fotograficznej mało kto jest w stanie mnie zaskoczyć tak jak pornografowie, którzy spontanicznie podchodzą do kadru, kompozycji, koloru. Rewaloryzację tej kategorii bardzo sprytnie przeprowadził Benedykt Taschen i zrobił na tym dużo pieniędzy, bo pokazał bardzo dobrych pornografów, wyciągając ich z burej, obskurnej niszy, i wydał ich we wspaniałych albumach. Ludzie dostali to samo, czego zawsze chcieli, ale w innej oprawie i kontekście, i nagle okazało się, że bez winy mogą kupić w muzealnych księgarniach fascynujące, podniecające książki.

Oprowadzając po swojej wystawie, wspominałeś o marzeniu o burdelu idealnym, które czai się w tyle głowy każdego mężczyzny.

Skąd płynie taka fantazja? Może Dziki Zachód, górnicy w łachmanach, którzy w błocie ryli miesiącami, później przyjeżdżali do miasteczka, a tam były cudne kurewki pachnące francuskimi perfumami, kryształowe żyrandole, złocone mebelki. Zachwyt i totalne spełnienie. Dziewczyny siadały spoconym facetom na kolankach, a im było pięknie po prostu. Seraje, hurysy, piękne panny za życia, po śmierci idealne spełnienie – tu cię kąpią w mleku, tu ci daktyle wpychają do ust, pocałunki, falujące zasłony, rozwiane szaty. Wszystko dostępne.

Dostępność to rzecz dobra?

Jeden z piękniejszych momentów w życiu, jaki możesz przeżyć, to jak dziewczyna z własnej, nieprzymuszonej woli zdejmuje majtki i się do ciebie uśmiecha, bo chce to zrobić. W burdelu dostępność odbywa się jednak na platformie pieniędzy, nie ma w niej piękna, jest tylko niezobowiązująca samotna satysfakcja. Generalnie jednak wszyscy szukamy potwierdzenia i buzuje w nas wiele potrzeb i nadziei. W momencie kiedy pojawia się na nie odpowiedź – kwiat się otwiera, jest przyzwolenie, dostępność – następuje spełnienie, masz możliwość się realizować wobec swoich potrzeb i fantazji, emocji. Oczywiście może być i tak, że twoje fantazje są oparte na wymuszeniu, ale tu wchodzimy w czerń totalną, a nie w róż.

Na przykład?

Fascynacja przemocą, apoteoza gwałtu, tak w zachodnim kręgu kulturowym, jak i w Azji. Japończycy są czołowymi gwałcicielami XX w. – masakra Nankinu, o której zapomnieliśmy, to największy megagwałt w historii, może porwanie Sabinek było na tę skalę, ale wątpię.

Wielu ludzi przeżywa rozkosz wobec czyjegoś cierpienia…

Nie jestem specem od sadyzmu, bo mnie to nie kręci, ale przyznam, że interesuje mnie tak kostium, jak i rytuały, które mu towarzyszą. Polecałbym Pauline Reage ‘Historię O.’. Klasyk, dobra powieść pornograficzna, zresztą nawet lepsza jako powieść psychologiczna. Z drugiej strony, jeśli chodzi o czarne strony rozkoszy, to jest książka André Pieyre’a de Mandiargues ‘L’anglais décrit dans le château fermé’. To kwintesencja postsade’owskiej wizji rozkoszy, która jest totalnie niszcząca. Przeczytałem to, bo jest dobrze napisane, ale straszne rzeczy mi się później śniły. Nie jestem seksuologiem, każdemu do głowy nie zaglądam, ale fantazje są bardzo różne i z różnych płyną źródeł – mnie ciągnie do raju.

Raju przesyconego erotyzmem?

Erotyka jest podstawową rzeczą w życiu ludzkim. Jak nie ma dobrego seksu, to pojawia się gorycz. Seks to totalne doświadczenie wolności, przyzwolenia, otwarcie. Język polski, jak zwykle sztywny w tej kwestii, proponuje termin ‘spółkowanie’. Bycie razem, spełnianie się, przeżywanie rozkoszy niewymiernej, niemożliwej do zdefiniowania. Możemy orgazm, cielesność, erotykę obudować kulturą i estetyką, ale to coś dużo głębszego i podstawowego. Spokój, bezpieczeństwo, pełny brzuch i spełnienie się erotyczne to fundamentalne warunki szczęścia. Może będę z innej perspektywy patrzeć, jak przestanę być istotą erotyczną, a stanę się kreaturą stricte mentalną.

Życie jest skomplikowane i jest w nim miejsce na wszystko. Nie mogę wszystkiego zalać różowym lukrem, bo wiadomo, że podstawowym niebezpieczeństwem raju jest nuda. To coś, z czym się nie wyrabiają wszystkie religie. Wizje raju niezależnie od tego, jak wspaniałe i co oferują, w pewnym momencie są potwornie monotonne. Monotonia jest przeciwna życiu. Życie to jest intensywność zmiennego doświadczenia. Apatyczny raj jest zaprzeczeniem potencjału ludzkiego.

Na wystawie ‘Pink not dead!’ były m.in. różowe swastyki. Nie widzisz niebezpieczeństwa takiej perwersji?

Nie należy udawać, że pewnych rzeczy nie ma. Fascynacja nazizmem i jego potencjałem estetycznym istnieje. Uklański zrobił na ten temat bardzo dobrą wystawę ‘Naziści’, która została w Polsce niezrozumiana zupełnie. Wszyscy zapomnieli, że to praca o manipulacji obrazem.

Różowe swastyki Miguela Ventury interesowały mnie przez konkretne skojarzenia faszystowskie. Może warto sobie przypomnieć o tym, że piekła XX wieku i w ogóle piekła świata zawsze mają u podwalin jakąś wizję rajską, wizję szczęścia. Nazizm identyfikujemy jednoznacznie ze złem absolutnym, ale trzeba pamiętać, że jak Hitler uwodził społeczeństwo niemieckie, to nie robił tego za pomocą wizji państwa policyjnego i obozów koncentracyjnych, tylko wizją arkadii dla Niemców. To, że arkadia musiała przemielić ileś tam milionów ludzi, to jest osobna sprawa, ale obietnica wyjściowa to był jednak raj, lepszy świat.

Noam Chomsky mówił o trzech zmorach XX wieku – faszyzmie, komunizmie i korporacji. Faszyzm i komunizm mamy mniej więcej z głowy przynajmniej na razie, natomiast korporacja święci swój czas i triumfy.

Na wystawie ‘Pink not dead!’ były m.in. różowe swastyki. Nie widzisz niebezpieczeństwa takiej perwersji?

Nie należy udawać, że pewnych rzeczy nie ma. Fascynacja nazizmem i jego potencjałem estetycznym istnieje. Uklański zrobił na ten temat bardzo dobrą wystawę ‘Naziści’, która została w Polsce niezrozumiana zupełnie. Wszyscy zapomnieli, że to praca o manipulacji obrazem.

Różowe swastyki Miguela Ventury interesowały mnie przez konkretne skojarzenia faszystowskie. Może warto sobie przypomnieć o tym, że piekła XX wieku i w ogóle piekła świata zawsze mają u podwalin jakąś wizję rajską, wizję szczęścia. Nazizm identyfikujemy jednoznacznie ze złem absolutnym, ale trzeba pamiętać, że jak Hitler uwodził społeczeństwo niemieckie, to nie robił tego za pomocą wizji państwa policyjnego i obozów koncentracyjnych, tylko wizją arkadii dla Niemców. To, że arkadia musiała przemielić ileś tam milionów ludzi, to jest osobna sprawa, ale obietnica wyjściowa to był jednak raj, lepszy świat.

Noam Chomsky mówił o trzech zmorach XX wieku – faszyzmie, komunizmie i korporacji. Faszyzm i komunizm mamy mniej więcej z głowy przynajmniej na razie, natomiast korporacja święci swój czas i triumfy.

I obiecuje raj?

Za korporacją zawsze stoi jakaś wizja idealna, coś, co jest doskonałe, wspaniałe, piękne. Na wystawie ‘Pink not dead!’ była taka moja praca, która się nazywa ‘Antonimy zjednoczone’. Wykorzystałem Czerwony Krzyż i SS Heinricha Himmlera. Pierwszy – symbol dobra, samarytańskiego miłosierdzia, drugi – synteza i symbol zła. Oba te symbole możemy traktować jako symbole korporatywne, symbole, które przetrwały do dzisiaj, a powstały w czasach, kiedy w ogóle taki termin jak logo nie istniał.

Jednocześnie oba funkcjonują w uniwersum fantazji erotycznych, gdzie jest zarówno miejsce dla wściekłych suk nazistowskich, jak i dla anielskich pielęgniarek. Czy to jest niebezpieczne? To są konkretne, realne procesy, które się odbywają w kulturze. Nie będę tutaj rzeźbić w szlamie psychologicznym, że z lęków w dzieciństwie się rodzi syndrom sztokholmski: w związku z tym, że bardzo się baliśmy obozów koncentracyjnych i zła, to zaczynamy się fascynować SS-mankami.

I tak zło przenika do naszych fantazji erotycznych?

Ostatnio czytałem książkę Davida Chandlera o S21, kambodżańskim więzieniu, które odwiedziłem swego czasu, miejscu kaźni ekstremalnej. Autor, Australijczyk, historyk i antropolog, mówił, że wobec pewnych doświadczeń słowa są absolutnie bezradne, że nie jesteśmy w stanie przekazać doświadczenia cierpienia, tortury.

Istnieje mechanizm psychologiczny, który sprawia, że takie rzeczy bardzo szybko przenikają do sfery fantazji, gdzie następuje udomowianie ich i odreagowywanie. Czy to jest dobre, czy nie, nie mnie oceniać. To po prostu fakt.

To my dysponujemy okiem, głową, sercem, żeby pewne rzeczy analizować. Nie rezygnować z nich a priori, tylko rozkładać na czynniki pierwsze i wykorzystywać te elementy, które chcemy, a rezygnować z tych, które uważamy ze destrukcyjne i które nas kaleczą.

Mnie interesuje raj, potencjał szczęścia. Wiadomo, że zniszczyć jest zawsze łatwiej. Jak kwiaty sadzisz, to czekasz na nie długo, jak je łamiesz, to robisz to szybko i efektownie. I już ich nie ma.

22-05-2006