otwarcie wystawy i prezentacja albumu, 17 maja, poniedziałek, godz. 19.00, Galeria LeTo – Hoża 9c, 00-528 Warszawa, wystawa otwarta do 16 czerwca 2010, http://www.leto.pl/
Dear PINK’s
Minimal fetish to kolejny mój projekt o charakterze typologii. Jest to próba uporządkowania niektórych, szczególnie silnie na mnie działających, przypadków estetyzacji doświadczenia erotycznego. Efektem jest książka, rodzaj specyficznego elementarza, którego zasadniczą intencją jest rewizja i prezentacja szeregu fetyszystycznych zdarzeń w ich esencjonalnych przejawach. Jako, że fetyszyzm i erotyzm są sferami zdeterminowanymi przez personalną perspektywę, wybór przypadków jest tu całkowicie arbitralny. Projekt nigdy nie aspirował do bycia uniwersalnym glosariuszem fetyszystycznych fantazji. Ponieważ jednak opisuje detonatory pożądania, swoistą kulminacje wyobrażeń jaką są fantazmaty wcielone, istotne było dla mnie tak to aby zintensyfikować doświadczenie jak i to aby prezentowane przypadki były komunikatywne w sposób natychmiastowy – stąd decyzja o posłużeniu się minimalizmem jako formułą wiążącą je w całość. Redukcja jest drogą do syntezy, a ta ujawnia i eksponuje istotę zjawisk.
Estetyka i erotyka powiązane są ze sobą w sposób ścisły. Piękno jest oczywistym motorem rozkoszy zaś jego definicja jest czymś szalenie indywidualnym. Osmoza jednak pomiędzy tymi jego formami, które postrzegane są jako przypisane do tzw. “wysokiej kultury” a innymi bardziej “popularnymi” jego przejawami wydaje się czymś bezspornym i szalenie żywym, co jak sądzę widoczne jest również w tym przedsięwzięciu. Sublimacja piękna służąca konfirmacji tegoż, jako wartości i jakości samej w sobie, wydaje mi się możliwa właśnie i przede wszystkim w obrębie takiego dialogu.
Minimal fetish jest projektem, który powstawał w ciągu wielu lat dlatego też materiał jaki składa się na tę książkę nie jest jednorodny. Projekt wyodrębnił się z poszukiwań fotograficznych w obrębie minimalizmu lirycznego i antropologii popkultury. Próbując porządkować go chronologicznie – zaczynałem od zdjęć robionych na marginesie codzienności, testując dostępność i powszedniość fetyszu by konsekwentnie grawitować w kierunku alkowy, rejestrując detale estetycznej rytualizacji doświadczenia seksualnego by ostatecznie zająć się sensu stricto kolorem (czy wręcz hiper-kolorem vide wystawa) jako integralnym elementem doświadczenia rozkoszy. Intensywny kolor jest jednym z najbardziej fundamentalnych kodów seksualnej atrakcyjności w przyrodzie. Tak dzieci jak ludzie “dzicy” są maksymalnie responsywni wobec jaskrawych barw, dopiero szablonowa edukacja estetyczna, fałszywe wyobrażenie klasycznego piękna, demon dobrego gustu degenerują tę wrażliwość. Dla mnie dźwięczny kolor pozostaje bardzo silnym stymulatorem, determinuje emocje, jest ekscytujący, dostarcza radości i satysfakcji. Nie zamierzam z niego rezygnować – istotny jest dla mnie tak w życiu, jak w kulturze i w łóżku.
Minimal fetish jest kolejną okazją dla manifestacji tego co rozumiem i propaguję jako kulturę rozkoszy i to nie tylko przez swoją tematykę i użyte środki wyrazu lecz również ze względu na dynamikę samego projektu. Znaczna część wykorzystanych tu zdjęć powstała w sypialni – kostiumy i scenografia były tu traktowane jako amplifikatory rozkoszy a nie jedynie jako elementy wyestetyzowanego obrazu – ten był wtórny. W dyskursie o kulturze rozkoszy połączenie pracy i seksualnej przyjemności jest całkowicie konsekwentne i samo w sobie jest jej elementem.
6 maja 2010
PINK NOT DEAD!
maurycy
MINIMAL FETISH UV Set on flickr
Facebook | MAURYCY GOMULICKI / MINIMAL FETISH otwarcie wystawy i prezentacja albumu
wywiad (14.IV.2010) – pytania zadaje Paulina Jeziorek
Dlaczego minimal, a nie barok? Skąd ta redukcja?
Redukcja jest drogą do syntezy, a ten projekt ma strukturę elementarza, którego zasadą jest eksponowanie zjawisk podstawowych (w tym wypadku fetyszystycznych detonatorów fantazji i pożądania) w ich esencjonalnych przejawach. Jako, że fetyszyzm i erotyzm są sferami zdeterminowanymi przez personalną perspektywę wybór przypadków jest arbitralny. Istotne było dla mnie to aby były one komunikatywne w sposób natychmiastowy. Minimalizm poprzez redukcję dodatkowych elementów koncentruje naszą uwagę i eksponuje podmiot. Jest funkcjonalny i efektywny pod każdym względem. Traktuję zresztą ten termin w sposób swobodny (nie widzę też i powodu dla którego miałbym być przywiązany do jego akademickiej definicji) – idea jest żywa i słowo jest żywe – detonują nowe kierunki myślenia i działania. Nie miałbym większego problemu również z propozycją taką jak minimal barok.
Nowoczesny erotyzm, taki afirmujący, nie związany z traumami i blokadami, rzadko pojawia się w polskiej sztuce. Jak myślisz, dlaczego?
Erotyzm afirmujący istniał od zawsze. Dlaczego rzadko pojawia się w polskiej sztuce? Przede wszystkim dlatego, że polska kultura nie jest szczególnie sexy. Jakie po temu powody? Wiele chyba oczywistych – bo jesteśmy ludem północy, bo przeorało nas tak wiele nieszczęść, że utożsamiliśmy się z nimi w pewien sposób. Ponieważ przyjemność nijak się ma do patosu. Dlatego iż istotą rozkoszy jest przeżywanie spełnienia w danej chwili, zatracenie się w momencie zachwytu a my zbyt wiele wiemy, zbyt straszne fakty musieliśmy zaakceptować już w kołysce. Upraszczając i brutalizując cycki słabo kwitną w cieniu krematorium. To wszystko również sprawiło, że to, co ważne utożsamiamy z tym co trudne, bolesne – problemy wysuwają się na pierwszy plan a wtedy łatwo zajmując się nimi zapomnieć, że to, co piękne, zachwycające, przyjemne, urocze, miłe, fajne, soczyste, satysfakcjonujące też jest bardzo ważne i jako takie wymaga koncentracji i kultywacji. Dodatkowy amplifikatorem jest tu fakt, że jesteśmy państwem katolickim a Kościół wyrzekł się rozkoszy w imię powagi cierpienia. W chrześcijaństwie seksualność nieuchronnie powiązana jest z grzechem a więc z winą. Afirmatywny erotyzm wymaga zaufania i otwartości.
Na twoich fotografiach przedstawiasz obietnice pokrętnych rozkoszy. Czy już samo przedstawienie jest momentem spełnienia? Po co nam dziś rozkosz w ogóle, skoro większość ludzi na nic nie ma czasu?
Po co żyć jeśli nie ma się na nic czasu? Myślę, że ta generalizacja jest pochopna, żeby nie szukać daleko ultra-dynamiczny rozwój internetu: portali społecznościowych, blogosfery etc. pokazuje, że ludzie mają czas dla tego co dla nich ważne, co ich obchodzi, interesuje. Erotyzm nawet jeżeli występujący z “piętnem” pornografii zajmuje czołowe miejsce w sieci. Czymże innym jest eksploracja pornografii jak nie pogonią za rozkoszą lub choćby jej fantomem? W życiu najistotniejsza jest kontynuacja – prokreacja, której rozkosz jest fundamentalnym napędem. Ludzie różnią się od zwierząt możliwością definiowania i tak nazwaliśmy rozkosz, miłość i śmierć, które pozostają zasadniczymi motywami w szeroko pojętej kulturze. To trochę absurdalne pytanie – nie bardzo też rozumiem w tym wypadku określenie “pokrętne rozkosze” choć jego pojawienie się jest symptomatyczne. Co jest pokrętnego w estetyzacji rozkoszy? W jej percepcji na takim właśnie poziomie? Indywidualnie pojmowane piękno (kolor, tekstura, artefakt), stanowiące oprawę, stymulant, zarazem detonujące i integrujące się w moment zachwytu / rozkoszy, wydaje mi się czymś godnym i wspaniałą możliwością kreatywnego spełnienia. A realizacja pragnień jest fundamentalna w drodze do szczęścia. Spełnienie jest wielowymiarowe – wizualna materializacja estetyczna jest jego istotnym elementem ale przedstawienie zawsze pozostaje jedynie fantomem. Ważne jest w tym projekcie również to, że estetyzacje w nim prezentowane nie powstały na potrzeby fotografii. Fotografia zawsze była dopełnieniem bądź momentu rozkoszy jako takiego, bądź jego lirycznej, symbolicznej implikacji.
Erotyzm jest bardzo silnym narzędziem, wykorzystywanym nie tylko w świecie konsumpcji, ale także w świecie polityki. Do czego ty go wykorzystujesz?
Ja go nie wykorzystuję – jest treścią mojego życia.
Przypatrując się niektórym pracom z serii Minimal Fetish, nawet jeśli przedstawiają fragmenty kobiecego ciała – nogi, usta, uda, pośladki – w którymś momencie zapomina się o tym, na co się patrzy. Prace zaczynają żyć własnym życiem, przybierają abstrakcyjne formy, uwodzą kształtem, liniami, kolorami. Przestają być seksualne, stają się czysto estetyczne. Właściwie niewinne. Czym jest dla ciebie niewinność? Jak byś ją zdefiniował?
Dla mnie seksualność, która jest ekstremalnie estetyczna robi się seksualna do kwadratu. Niewinność implikuje winę i dlatego już nie podoba mi się jako termin w kontekście erotyzmu. Dlaczego stan seksualnej świadomości miałby być niby stanem winy? Niewinność jako taka może zachwycać, być urocza w swym nieskalaniu wiedzą o tym, co kontrowersyjne czy wręcz złe – jest stanem błogosławionym lecz ostatecznie nie pożądanym, przynajmniej jeżeli postrzegamy człowieka w sensie kartezjańskim. Niewinność nie jest dla mnie detonatorem libido, acz nie sposób nie zauważyć, że jest nim dla wielu i stąd między innymi mamy całą masę problemów etycznych. Niewinność w końcu interesuje mnie również jako komponent sentymentalizmu ale to już zupełnie osobna para kaloszy.
Dlaczego prezentujesz takie typowe fetysze? Rajstopy, koturny, pasek od biustonosza, stopy? Nie kręci cię nic innego? Kobieca łopatka, linia kręgosłupa, kolczyk w uchu, pięknie zakreślona brew…?
Jestem mega responsywny wobec różnorodnych manifestacji erotycznego piękna i pokusy ale ten projekt jest o estetyzacji seksualności a nie o wszystkich jej aspektach, które budzą moje emocje. Zachwycają mnie piegi i grube pęciny, bladość cery i rumieńce, drobne gesty, spojrzenia, zapachy, dźwięki – ostatnio zacząłem również zauważać żyły na rękach ale tu rzecz nie jest o naturze lecz o kulturze. O estetycznej transformacji i amplifikacji. Wracając do kwestii sugerowanej przez ciebie konewencjonalności fetyszy to kiedy ostatni raz kochałaś się mając na sobie malinowe body z siatki, na cytrynowym prześcieradle w świetle ultrafioletu? Dlaczego szpilki, platformy, rajstopy etc. – bo to działa – tak na mnie jak en general. Ani te kody ani pawi ogon nie wzięły się znikąd, a że ja akurat wolę plastik od piór to już kwestia moich osobistych predyspozycji i fascynacji – nie pretenduję do stworzenia uniwersalnego glosariusza fetyszu.
Erotyzm prezentowany w tej serii jest psychodeliczny. Twoje prace kojarzą mi się czasem z wizualizacjami, które zapraszały do narkotycznych podróży, poddania się upojeniu, zanurzenia się w tajemniczą zakazaną sferę. Ten psychodeliczny świat był pociągający, ale napawał lękiem przed podróżą w nieznane. Utarło się powiedzenie, że seks jest jak narkotyk. Czy tak?
Seks jest lepszy niż narkotyki – przynajmniej z mojej perspektywy. Nie stawiałbym też znaku równości pomiędzy tajemniczy i zakazany. Podróż w nieznane jeżeli się na nią odważymy jest niezmiernie ekscytująca, jest esencją życia.
Choć przez twoje prace przebija kult kobiety i jednak swoisty szacunek dla płci pięknej, niewątpliwie mogą skandalizować. Czy to skandalizowanie wychodzi ci mimochodem, jest skutkiem ubocznym zainteresowania tym, co zakazane? Czy też celowo wykorzystujesz je jako narzędzie, aparaturę do pobudzania uśpionych zmysłów? Skandal przecież wzbudza emocje, ale równocześnie je rozładowuje.
W kulturze w której seksualność pozostaje w sferze tabu komunikowanie jej nieuchronnie będzie kogoś skandalizować lecz domyślam się, że chodzi Ci raczej o polityczną niepoprawność aktu obiektualizacji. Mnie personalnie rola przedmiotu pożądania odpowiada w stu procentach a przyjęcie w jakimś momencie danej roli nie implikuje przecież, że jest ona jedyną z możliwych.
Fragmenty kobiecego ciała, elementy garderoby czy damskie bibeloty fotografowane przez ciebie wskazują na kobiety odważne. Czy w ogóle sfera obyczajowa cię interesuje?
Czy mnie interesuje – nie użyłbym tego słowa – dotyczy mnie niewątpliwie: obyczajowość panująca w danym społeczeństwie określa jego dynamiki erotyczne, począwszy od tych najniewinniejszych a skończywszy na najbardziej radykalnych, determinując jednocześnie przestrzeń erogenną otaczającego świata. Najbardziej pociągają mnie kobiety odważne, zdeterminowane, rade swej seksualności i skore do igraszek z fantazją. Lubię jak kobieta cieszy się sobą, mną i estetyką w łóżku.
