Marta już wracała do brzegu płynąc na plecach tak, że nad gładką powierzchnią wody widać było różane czubki jej piersi.

Labyrinth 8, 1997 by Toni Pecoraro
Dear PINK’s
Ponieważ skumulowała mi się już solidna porcyjka różowych i paralelnych cytatów czas zacząć wypuszczać ptaszki z sieci 🙂 Na początek SF Pink – kilka fragmentów z Człowieka w Labiryncie Roberta Silverberga. Silverberg nie jest autorem miary Bradburego czy Dicka ale to niewątpliwie utalentowany pisarz. Spotkanie z nim zawdzięczam mojej mamie, która od maleńkości pasła mnie kosmicznymi fantazjami. The Man in the Maze dziś być może już nikogo nie zaskoczy ale warto pamiętać, że powieść tę napisanono na dobre dwie dekady zanim gry komputerowe o strukturze labiryntów pełnych pułapek stały się oczywistością. Różowe, różane czubki, stożki i koniuszki piersi to już swoiste standarty frazeologiczne – niebawem więcej przykładów bezpośrednio z “różowej” literatury różnej maści i proweniencji. Otchłanie grafomanii zostawiam sobie na specjalną okazję – na razie trochę słów, które może nie tyle przyprawiły mnie o rumieńce co literalnie zdetonowały moją jedynastoletnią wyobraźnię. Konsekwencje tego faktu z przyjemnością ponoszę do dziś.
PINK NOT DEAD!
maurycy
Na imię miała Marta – wysoka, smukła, o dużych ciemnych oczach modnie podmalowanych czerwoną szminką i o świetlistych niebieskich włosach, opadających jej na pięknie toczone ramiona. Wyglądała na dziewczynę dwudziestoletnią, ale oczywiście równie dobrze mogła ukonczyć już lat dziewięćdziesiąt i przechodzić trzecie swoje przeobrażenie; w ogóle trudno odgadnąć czyjś wiek a cóż dopiero wiek kobiety. Muller jednak przypuszczał, że ona jest naprawdę młoda. Sprawiała to nie tyle jej gibkość, źrebięca zwierzęcość – bo te cechy są do nabycia – ile jej subtelny entuzjazm, prawdziwa dziewczęcość nie mogła być – wolał tak przypuszczać – osiągnięciem medycyny.
str.63
Wróciła Marta. Była morka, lśniąca, włosy miała przyklejone do smukłej szyji. Piersi jej falowały gwałtownie – małe stożki mięśni z okrągłymi różowymi czubkami. Mogłaby równie dobrze być długonogą czternastolatką, pomyślał Muller, patrząc na jej wąskie biodra, szczupłe uda. Boardman z daleka podał jej suszarkę. Nacisnęła aparacik i w żółtym kręgu promieniowania wykonała jeden pełny obrót. Już sucha, wzięła z półki swoje wdzianko. Narzuciła je bez pośpiechu.
str. 79
Obrazy zmieniały się na złocistym ekranie umieszczonym na wspornikach pod ścianą w pobliżu wewnętrznego skraju Strefy H. Rawlins zobaczył, jak twarz jego ojca, zrazu wyraźna, powoli zlewa się z tłem, całym w pręgi i krzyże, po czym ogarnia ją płomień. Projekcję w jakiś sposób stanowił wzrok patrzącego. Roboty przechodząc tędy widziały ekran pusty. Rawilns teraz ujrzał szesnastoletnią Maribeth Chambers, uczennicę drugiej klasy liceum pod wezwaniem Panny Łaskawej w Rockford w stanie Illinois. Maribeth Chambers z nieśmiałym uśmiechem zaczęła się rozbierać. Włosy miała miękkie, jedwabiste, jak chmurka prześwietlona słońcem, oczy niebieskie, usta pulchne i wilgotne. Rozpięła stanik i odsłoniła dwie jędrne, białe kule o czubkach niby ogniki. Były to piersi osadzone tak wysoko, jakby nie ulegały żadnej sile ciążenia, i oddzielone od siebie rowkiem szerokim zaledwie na jedną szesnastą cala, chociaż sześciocalowej głębokości. Maribeth Chambers zarumieniła się i obnażyła z kolei dolną połowę ciała. W dołkach tuż nad jej pośladkami błyskały ametysty. Biodra zdobił złoty łańcuszek z krzyżykiem z kości słoniowej. Rawlins usiłował nie patrzeć na ekran. Słuchał głosu komputera kierującego każdym jego krokiem.
– Ja jestem zmartwychstanie i życie – powiedziała Maribeth Chambers ochryple, namiętnie.
Przyzywała go kiwając trzema palcami. Robiła do niego oko. Gruchała sprośności.
– Przyjdź tu, za ten ekran, mój ty zuchu! Pokażę ci, jak może być przyjemnie…
Chichotała. Wiła się. Podnosiła ramiona i wtedy piersi biły jak dzwony.
str. 126-127
Robert Silverberg “Człowiek w Labiryncie”, 1969
Państwowe Wydawnictwo “Iskry” Warszawa 1973
przełożyła Zofia Kierszys

To cool down chek The Imperial Snow Maze by Navin Bahl