PINK IN THE FLESH



Raymond Radiguet by Pablo Picasso

Dear PINK’s

Dzisiaj trochę cytatów z niemoralnej literatury francuskiej. Raymond Radiguet “Opętanie” napisał pomiędzy 16 a 17 rokiem życia, umarł w wieku lat 20. Nie ma drugiej takiej książki o miłości. ////// Hoy algo de cuotas de “inmoral literatura francesa”. Raymond Radiguet escribió el “Diablo en el cuerpo” entre la edad de 16 y 17 anos, murió a los 20. No hay otro libro de amor así. ////// Today a bit of quotations from “immoral French literature” “The Devil in the flesh” was written by Raymond Radiguet at the age of 16/17 years. He died at 20. There is no other book about love like this one.

PS: Espanol: disculpen pero la traducción espanola de Lourdes Carriedo que tengo en casa se me hizo tan mala que me reniego a utilizarla como fuente – así pues me tendrán que esperar – o encuentro una mejor, o me pondré a corregir esta de acuerdo con texto francés. Aquí encuentran el link al completo texto original en formato PDF. ////// English: Unfortunately I do not have English version at the moment. Here is a link to full French text in PDF format.

PINK NOT DEAD!

Maurycy

Opętanie (fragmenty)

Kładłem się w łódce i czytałem. W 1913 i w 1914 dwieście książek. Wcale nie tak zwane “niedobre książki”, ale raczej najlepsze, jeśli już nie ze względu na ich ducha, to na artyzm. Toteż dopiero o wiele później, w wieku kiedy młodzież pogardza książkami z Różowej Biblioteki, ja zasmakowalem w ich dziecinnym uroku, gdy tymczasem w tamtym okresie nie byłbym ich czytał za nic w świecie.

Towarzyszyłem jej do wielu sklepów z konfekcją i nie pozwalałem by wybierała to, co jej się podobało ale nie podobało się mnie. Na przykład unikałem koloru różowego, który mnie mierzi, a który był jej ulubionym kolorem.

Po paru minutach bardzo nieznośnego wyczekiwania zauważyłem kwiaciarkę i wybrałem kilka czerwonych róż. Myślałem nie tyle o zrobieniu przyjemności Marcie, ile o tym, że po powrocie znów będzie musiała skłamać, by wyjaśnić, skąd ma te róże. Nasz zamiar uczęszczania do szkoły rysunku, to kłamstwo przy telefonie, które będzie musiała powtórzyć rodzicom, dodając do niego jeszcze kłamstwoo o różach, były to dla mnie zdobycze słodsze od pocałunków. Ponieważ często zdażało mi się całować usta młodych dziewczynek i nie sprawiało mi to wielkiej przyjemności, a nie pamiętałem, że to dlatego, iż nie kochałem żadnej z nich, nie pożądałem ust Marty. Tymczasem taka tajemna współwina była dla mnie czymś zupełnie nowym.

– On tak chciał, żeby sypialnia była różowa – szeptała – Nie śmiała już nawet przyznawać się przede mną do swych gustów i przypisywała je narzeczonemu, Czulem, że za parę dni będziemy wyśmiewać się z nich razem.

Powracałem do niej co wieczór; nie przychodziło mi nawet do głowy, by ją poprosić, żeby pokazała mi swoją sypialnię (…) Nie pragnąłem niczego więcej prócz tej nie kończącej się narzeczeńskiej bliskości naszych ciał wyciągniętych przy kominku i mego własnego bezruchu płynącego z obawy, by jakimś nieopatrznym ruchem nie spłoszyć naszego szczęścia.

Rozpuściwszy włosy lubiła spać przy ogniu. Czy też raczej to ja tylko myślałem, że śpi. Sen był dla niej pretekstem, by objąć mnie za szyję, a gdy już się obudziła, z wilgotnymi oczmi, powiedzieć mi, że śniło jej się coś smutnego. Nigdy nie chciała opowiedzieć mi co. Korzystałem z tego jej niby snu, by wdychać zapach jej włosów, szyi, rozognionych policzków, które muskałem leciutko, żeby jej nie obudzić; pieszczoty, które nie są wcale, jak to sądzi wielu drobną monetą miłości, lecz przeciwnie, jej monetą jak najbardziej wyszukaną, jaką posługuje się tylko namiętność. Mnie się wydawało, że dozwolone są one między przyjaciółmi. Zaczynała mnie jednak ogarniać rozpacz, że tylko miłośc daje nam prawo do kobiety. Mogę się doskonale obejść bez miłości ale nigdy bez prawa do Marty. By je zdobyć, zdecydowany byłem nawet na miłość, choć wydawało mi się, że z wielkim żalem. Pożądałem Marty i nie rozumiałem tego.

To wyznanie miłosne było wzniosłe przez to, iż tak dziecinne. I niezależnie od tego jakie będą moje późniejsze uczucia, nigdy już nie będzie się mogło powtórzyć to rozkoszne wzruszenie jakie budził widok dziewiętnastoletniej dziewczynki płaczącej, że jest za stara.

Pierwszy pocałunek rozczarował mnie, jak owoc, którego kosztujemy po raz pierwszy. To nie nowość lecz przyzwyczajenie daje nam największe przyjemności. W parę minut później nie tylko przyzwyczaiłem się do ust Marty, ale nie mogłem się już bez nich obejść. I wówczas to właśnie powiedziała, że pozbawi mnie ich na zawsze.

Była więc szczęśliwsza ode mnie. Lecz chwila, gdy rozluźniliśmy uścisk, i cudowne oczy Marty warte były mego niepokoju.

Ponieważ nie potrafię ogarnąć tego czego smakuję po raz pierwszy, rozkosz miłosna miała być dla mnie z każdym dniem głębsza.

… byliśmy tu sami, nie było tu ani pana radnego, ani gospodarzy. Równie nieskrępowani jak dzikusy, chodziliśmy niemal nago po ogrodzie, prawdziwej wyspie bezludnej. Kładliśmy się na trawnikach, jadaliśmy w altance obrosłej powojnikiem, kopryfolium i dzikim winem. Z ust do ust podawaliśmy sobie śliwki, które zbierałem, popękane, nagrzane od słońca.

Chciałem zamieszkać w okolicy Mandres, dokąd wybraliśmy się kiedyś; hodują tam róże. Wracając z Paryża ostatnim pociągiem znów poczułem ich zapach. Na peronie robotnicy wyładowywali olbrzymie woniejące skrzynie. Pamiętam, że w dzieciństwie nieraz słyszałem o tajemniczym pociągu z różami, ktory przyjeżdża wtedy, gdy dzieci już śpią.

Nie tylko, że kochałem ją teraz najbardziej, co nie znaczy najlepiej, jak można kochać kochankę, lecz przesłoniła mi wszystko. Nie myślałem nawet o moich przyjaciołach; przeciwnie bałem się ich, gdyż wiedziałem, iż sądzą, że oddają nam przysługę sprowadzając nas z obranej drogi. Na szczęście uważają nasze kochanki za nieznośne i nie dorastające do nas. To nasz jedyny ratunek. W przeciwnym bowiem wypadku może się zdarzyć, że zostaną ich kochankami.

Możliwośc nieszczęścia jest czymś, czego nie pojmujemy. Tylko szczęście wydaje się rzeczą, która nam się należy.

Myślał, że przyłapuje nas na trzecim pocałunku, gdy tymczasem był to ciągle ten sam.

Raymond Radiguet “Opętanie” (Le Diable au Corps) 1919/20

Tłumaczenie Krystyna Dolatowska, PIW, Warszawa 1958

Raymond Radiguet bio by Jean Cocteau

Le Diable au Corps – orginal text in french, free PDF