Dear PINK’s
Cicciolina (Ilona Staller) nie potrzebuje różowej szminki ani sukienki aby być Uosobieniem Różu. Ostatnio z wielką przyjemnością czytałem jej wyznania. Poniżej trochę różowych cytatów z Królowej Różu. ////// Cicciolina (Ilona Staller) no necesita labial ni vestido rosa para ser la Personificación del Rosa. Últimamente con gran placer leí sus confesiones. Abajo algunas quotaciones rosas de la Reina del Rosa. (Desafortunadamente no tengo de momento acceso a la edición espanola, la versión inglesa pueden encontrar en ABE Books. ////// Cicciolina (Ilona Staller) does not need pink lipstick or pink dress to be a Personification of Pinkness. Lately with great pleasure I was reading her confession. Below some naughty pink quotes from The Queen of Pink. (Unfortunately at the moment I do not have access to the English edition but you can find it at ABE Books – and search for pink by yourself.
PINK NOT DEAD!
maurycy
Wszystkie cytaty: “Cicciolina. Wyznania” (Cicciolina. Confessionos), przekład Ewa Miro, “Sirpol-Ruch”, Łódź 1990
Tego dnia byłam ubrana w różową o odcieniu gumy do żucia sukienkę, obuta w zielone czólenka na wysokich obcasach. Nosiłam lila kapelusz, z woalką, która ukrywała moje oczy. Mężczyźni patrzyli na mnie, kobiety mi się przyglądały. Gdy mijałam mężczyzn, slyszałam gwizdy zachwytu.
Gdy byłam smutna, myślałam o porankach z mojego dzieciństwa. Budzono mnie, myto, czesano, żebym była najpiękniejsza w przedszkolu. Ale ja bardziej niż przedszkole lubiłam spacerować całymi dniami z matką po ulicach Pesztu. Przechodnie zatrzymywali się, żeby wziąźć mnie na ręce całować, pieścić. Uśmiechałam się, byłam radosna. Całowałam wszytskich, starych i młodych, czasem pozwalałam sobie ciągnąć za brodę starych sklepikarzy z dzielnicy. Prawie zawsze byłam ubrana w bluzeczkę z czerwoną apaszką i nosiłam spódnicę tak krótką, że było mi widać majteczki.
Może zabrzmi to aburdalnie ale czyż nie przypomina to Potockiego: Nadeszła wreszcie oczekiwana niedziela…
Dalej mamy już konkretną niesforność:
W przedszkolu po obiedzie przygotowywano sjestę dla wszystkich dzieci w wielkim holu na parterze. Kładziono nas po dwoje “na waleta”, na małych łóżeczkach. Ja za każdym razem musiałam dzielić łóżko z niedorozwiniętym Jano, synem piekarza, sąsiada z piętra. Był to prosiaczek czysty i różowy, z wielką okrągłą głową pokrytą krostami, pachniał proszkiem do pieczenia i nosił spodnie łatane na pośladkach kawałkami materiału we wszytskich kolorach. Smarkacz nie spał, kręcił się bez przerwy, gadał głupstwa, w złości przeklinał jak szewc, tak, że oka nie mogłam zmróżyć. Wtedy zdejmowałam majtki, brałam jego głowę w obie ręce i zmuszałam go, by dotykał mojej koteczki, mojej ciccioliny. Chichocząc mówiłam do niego; “Zamknij się, kretynie, i dmuchaj”.
I on dmuchał. Potem przestawał, podnosił twarz, całą czerwoną, i jęczał:
– Już nie mogę dmuchać! Duszę się. A po za tym to pachnie siuśkami.
– Siuśkami. Kretyn! Nic nie mów i dmuchaj…
Bardzo podobała mi się ta zabawa. To działało na mnie, bylo ciepłe i naprawdę miałam ochote się posiusiać. Więc robiłam rozwścieczoną minę, dawałam mu kuksańca w głowę, by go zmusić do kontynuowania. A on znów zaczynał dmuchać w moją cicciolinę małej dziewczynki. Miałam pięć lat.
Po chwili wyjął z plastikowej siatki różowego pluszowego misiaczka i podarował mi go.
– Proszę, Ilonko, niedźwiedź jest wypełniony drażetkami. Jak urośniesz pobierzemy się, a na razie muszę cię nauczyć jak stać się dobrą i uczciwą Żydówką. (……) A jeśli wrócą Niemcy?! (…)
– Tatusiu, będę zawsze miała na szyji łańcuszek z krzyżykiem!
Pewnego dnia przerwałam mu, dając kostkę cukru, którą trzymałam w kieszeni. Trochę zdumiony, wziął ją, zjadł, szczęśliwy jak koń, który po zakończeniu wyścigu otrzymuje łakocie od swojego dżokeja. Wskoczyłam mu gwałtownie w ramiona i pocałowałam w usta. Powiedziałam mu, że go kocham, że jestem jeszcze dziewicą i że pragnę gorąco, żeby to on był pierwszym mężczyzną w moim życiu. Ogłupiał na moment, uwolnił się odemnie, otrząsnął z zaskoczenia, a potem spokojnie uniósł moją spódniczkę, porawił okulary i długo, z uwagą, przyglądal się mojej różowej koteczce.
(…) wychodzilam do nocnego klubu z Ilidiko, koleżanką, bardzo ładniutką, która także nigdy nie nosiła majteczek. (…) gdy ja prowadziłam Ilidiko, obracała się jak karuzela, jej spódnica uniesiona do góry odslaniała nogi aż do bioder. Ilidiko i jej różowy tyłeczek odniosły żywy sukces przed olśnioną publicznościa. (…) mijając stolik spostrzegłam cały wianuszek młodych ludzi wokół Ilidiko. Śmiała się w głos i pokazywała im swój pępuszek, stojąc na krześle.
Na placu de Fornello, w małym miasteczku, nie opodal Rzymu, stałam w czerwonym Renault, ubrana w różową sukienkę w kształcie tulipana, z goździkiem w ręce. Przesyłałam pocałunki moim fanom. Po wielu godzinach stania, pocałunkach i uściskach dłoni z obnażonymi piersiami gwiżdżąc na zakaz poruszania się samochodem po centrum miasta stanęłam przed ponurą bramą Zgromadzenia Narodowego, wywołują powszechne szaleństwo wśród urzędników, którzy wybiegli na zewnątrz. Raz jeszcze, z piersiami muskanymi przez wiatr, sprawiłam radość wszystkim fotografom, kiedy rzuciłam się w ramiona szofera deputowanego Chadeków.
Organizatorzy kazali mi podpisać zobowiązanie, że tym razem nie zdejmę majtek.
PINK EXERCISE – SINTETIZED PINK: Look at the image below and write what would you like to say or hear. You have limited space so please condense – Let The PINK Flow! Submit to comments – follow the link: Skomentuj.

Both above images: Filippucci, Romanini, Ubaldi – Cicciolina comic book, 1990 (?)






