CZESKI PINK

Dear PINK’s

Pozostając w słowiańskim kręgu kulturowym dziś przykład czeskiego różu – Bohumil Hrabal o spotkaniu kelnera i kurewki – tłumaczyłem to swego czasu ukochanej dziewczynie na hiszpański – pijany, ze ściśniętym gardłem, w kuszetce na trasie Chengdu – Xian 🙂 Dla mnie naprawdę czujna rzecz, zresztą cała książka jest godna polecenia – jest tam też do wyhaczenia dość surrealistyczny obrazek teutońskich rozkoszy – sperma zmieszana z igliwiem – poezja konkretna…

PINK NOT DEAD!

maurycy

…a ja wędrowałem w marzeniach w mozaice letnich kwiatow, i kwiatami lub płatkami kwiatów stroiłem brzuszek blondynki, ona leżała na plecach z rozchylonymi nogami, i ja stroiłem ją całą wokół ud, a kiedy te kwiaty zsuwały się, kleiłem je klejem albo lekko przypinałem je pinezkami lub maleńkimi gwoździkami, a ja płukałem szkło w wodzie, patrzyłem na kufel pod światło, czy jest czysty, patrząc na niego myślałem o tym, co jeszcze zrobię u Rajskiej, i jak doszedłem do ostatniego kwiatu z ogrodów, łąk i pól, posmutniałem, co będę robił w zimie? Lecz po chwili roześmiałem się szczęśliwy, bo kwiaty w zimie są jeszcze piękniejsze, kupię magnolie, lub pojadę do Pragi po orchideę, albo przeprowadzę się do Pragi na stałe, tam są także wolne miejsca w restauracjach, i tam będę miał całą zimę kwiaty… zbliżało się południe, roznosiłem talerze i serwetki, czerwoną i żóltą lemoniadę, piwo, a kiedy była pora obiadowa, było najwięcej pracy, wtedy otworzyły się drzwi, wpierw weszła, a następnie się odwróciła, ta piękna blondynka od Rajskiej, usiadła otworzyła torebkę i wyjeła z niej białą kopertę, i rozejrzała się, przyklękłem, żeby zawiązać but, a serce łomotało mi w kolanie, przyszedł kierownik i powiedział, idź szybko obsługiwać, lecz ja się wachałem, tak jakby kolano zamienilo się miejscem z sercem, tak mi wtedy ono waliło, lecz zebrałem się w sobie, wyprostowałem i przerzuciłem przez rękę serwetkę, i zapytałem się panienki, jakie ma życzenie, a ona odpowiedziala, że chce zobaczyć mnie i malinową lemoniadę, a ja widziałem, że ma na sobie sukienkę, letnią sukienkę pełną piwonii, zrobiło mi się gorąco, poczerwienialem jak najczerwieńsza piwonia, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem, tam były moje pieniądze, tam były moje tysiące, to co, widzę teraz, za to nie muszę płacić, więc poszedłem po tacę malinowych lemoniad, kiedy je przyniosłem, blondynka wzieła do ręki kopertę, z której powoli na obrus wysuneły się te dwie stówki, moje dwie stówki, i patrzyłem na nie tak, że aż zadzwoniłem butelkami, i ta pierwsza z brzegu się wywróciła, pochylając się wolno, wylała się na jej sukienkę i kolana, przybiegł natychmiast kierownik, a zaraz po nim sam szef przepraszając blondynkę, szef chwycił mnie za ucho i zakręcił nim, lecz nie powinien był w ten sposób postąpić, ponieważ blondynka krzyknęła na cała restaurację: Na co pan sobie pozwala? A szef: Oblał panią lemoniadą i zniszczył pani sukienkę, a ja będę musiał za to zapłacić… A ona: Co panu do tego, ja od pana nic nie chcę, co wy tego człowieka tak poniewieracie? A szef słodko: Oblał pani sukienkę… wszyscy przestali jeść, a ona powiedziała. A co to pana obchodzi, i ja panu zabraniam, niech pana patrzy. I wzieła lemoniadę i wylala ją sobie na głowę, później wzieła następną lemoniadę i cała była w malinowym soku i pęcherzykach wody sodowej, i w ten sam sposób wylała sobie ostatnią malinową lemoniadę za dekolt… i powiedziala: Płacę… i wyszła, a za nią zapach malin, wyszła w tej jedwabnej sukience, pełnej piwonii, a teraz była w towarzystwie pszczół, szef wziął kopertę ze stołu i powiedział: Idź za nią zapomniała to na stole… i wybiegłem za nią, a ona stała na rynku, jak stragan z tureckim miodem, zasłonięta chmarą os i pszczół, nie odganiała ich, a one zbierały z niej słodycz, którą wylała na siebie, cienką warstwę jak na meblach, na które nakłada się cienką warstwą politury, lub jak lakier na paznokciach, a ja patrzyłem na jej sukienkę i podawałem jej tę kopertę, a ona jej nie przyjeła, powiedziała, że wczoraj, kiedy byłem u niej, to ją zapomniałem. I dodała, bym przyszedł wieczorem do Rajskiej, że kupiła bukiet dzikich maków…

Bohumil Hrabal, Obsługiwałem angielskiego króla, 1980,

przełożył Franciszek A. Bielaszewski, Literatura na Świecie, 1989

Bohumil Hrabal, I Served the King of England, 1980